Ostatniego dnia września w Barcelonie odbyła się inauguracja Europejskiej Szkoły Żeglugi Morskiej Bliskiego
Zasięgu. Niestety, nie przyjechał tam nikt z polskiego biura, bo w Szczecinie, gdzie mieści się jego siedziba, tną koszty.
Szkołę rejsem na trasie Barcelona - Genua zainicjowało hiszpańskie biuro Short
Sea Shipping. - Były to tzw. warsztaty szkoleniowe w ramach unijnego programu Marco Polo. W ramach przedsięwzięcia przewiduje się cykliczne wykłady. Mają się odbywać przez dwa lata dla około 2500
uczestników - informuje Lech Łyczywek, szef należącej do PŻM spółki Polsteam Iberia w Madrycie.
Szkoła rozpoczęła się w Barcelonie, która staje się najważniejszym portem hiszpańskim żeglugi
bliskiego zasięgu. - Potwierdzeniem tego było otwarcie 30 września przez włoskiego armatora Grandi Navi Veloci GNV linii pasażersko-towarowej na trasie Barcelona-Genua-Tanger. Prom pozwoli wycofać z dróg
ponad 6 tys. ciężarówek rocznie i zaoszczędzi czas dostawy ładunku do 50 procent - wylicza Łyczywek.
Ze stolicy Katalonii kursują też jednostki w innych relacjach. - Redukcja kosztów i większa szybkość
dostawy ładunków są głównymi przesłankami korzystania z połączeń morskich bliskiego zasięgu; szczególnie w aspekcie rosnących cen paliw. Ważny jest również czynnik ekologiczny; zmniejszenie emisji
dwutlenku węgla. Morze pozwala też odciążyć autostrady lądowe, przez co ograniczeniu ulega liczba wypadków drogowych - przypomina Łyczywek.
Znalazło to potwierdzenie w badaniach wykonanych przez
Wydział Morski Uniwersytetu w Katalonii na zlecenie hiszpańskiego ministerstwa transportu. Wynika z nich jednoznacznie, że transport morzem jest bardziej opłacalny, gdy odległość między portami przekracza
800 km, a samochody ciężarowe w alternatywnych przewozach drogowym w pełni przestrzegają przepisów ruchu drogowego, czyli przemieszczają się z dozwoloną prędkością.
Niestety, tego pracownicy
Stowarzyszenia Promocji Żeglugi Morskiej Bliskiego Zasięgu w Szczecinie nie mieli okazji dowiedzieć się w Barcelonie, bo nie pojechali na inaugurację. Wcześniej wielokrotnie informowaliśmy o problemach
finansowych tej placówki, którą nie interesowali się też warszawscy decydenci. - W tej chwili nasze długi właściwie "stanęły" w miejscu - informuje Krzysztof Lewanowicz, dyrektor SBPZMBZ. - Zostały
nawet zmniejszone dzięki pewnym pociągnięciom nowego zarządu.
Te oszczędności to m.in. przejście Lewanowicza, jedynego pracownika na etacie, na własny rozrachunek.
- W tej sytuacji wybraliśmy
mniejsze zło i dlatego do Barcelony nasz przedstawiciel nie pojechał. Z drugiej jednak strony pojawili się tam inni szczecinianie. Wysłałem grupę z Uniwersytetu Szczecińskiego - dwóch wykładowców i
studentkę z koła transportowego. Z kraju pojechali też przedstawiciele armatora Baltic Container Line - uspokaja dyrektor biura.
Lewanowicz poinformował, że niedawno minister gospodarki morskiej Rafał
Wiechecki obiecał, że zwiększy możliwość zarobkowania biura poprzez zlecanie mu opracowań.
Jak mówi dyrektor placówki, podobne, choć na niniejszą skalę, problemy są też w innych krajach Wspólnoty: -
Uważam, że Komisja Europejska powinna znaleźć środki na działalność biur promocji. Bo to nic innego, jak przesunięcie całej polityki promocji z Brukseli na poszczególne kraje
członkowskie.