Przyszłość największych polskich stoczni stała się przyczynę konfrontacji między Komisję Europejską a polskim rządem - i
przedmiotem komentarzy w zagranicznej prasie. Sprawa dotyczy setek milionów euro państwowej pomocy. Jeżeli Polska nie będzie w stanie wskazać, że w przyszłości stocznie w Gdańsku, Gdyni i Szczecinie będę
mogły prowadzić dochodową działalność, Komisja Europejska będzie mogła uznać, że pomoc udzielana przez rząd była nielegalna i nakazać stoczniom zwrot przekazanych środków.
Konflikt związany z polskim
przemysłem okrętowym, drugim największym po niemieckim w Europie, jest - wg komentatora biuletynu Shiff & Hafen - częścią napięć "między populistyczną partią Prawo i Sprawiedliwość, rządzącą w
Warszawie a Unią Europejską".
Zwłaszcza że wszelka restrukturyzacja stoczni, według zasad UE, może być bardzo bolesna pod względem politycznym.
Sytuacja, która wytworzyła się wokół polskich
stoczni jest oznaką, że Polska nie chce przestrzegać reguł obowiązujących w UE. Neelie Kroes, unijna komisarz ds. konkurencji, po raz pierwszy wystąpiła do polskiego rządu o wyjaśnienie programu pomocy
państwowej dla stoczni w czerwcu 2005 r. Zwróciła uwagę, że od czasu wstąpienia do UE Polska przekazała 350 mln euro pomocy dla stoczni w Gdyni i Gdańsku oraz 31 mln euro - dla stoczni w Szczecinie.
Gwarancje eksportowe dla pierwszych dwóch stoczni sięgnęły 1 mld USD, a dla Szczecina - 634 mln USD.