W trzynastu halach targowych było wszystko - od kuchni do gotowania posiłków dla marynarzy po statki. Frachtowce
były oczywiście o wiele mniejsze niż w dokach czy na pochylniach. W ubiegłym tygodniu przypatrywaliśmy się, jak w Hamburgu biznes stoczniowy z 50 krajów świata szuka możliwości pomnożenia zysków z boomu,
jaki obecnie przeżywa.
22. Targi Budownictwa Okrętowego (SMM - Shipbuilding, Machinery & Marine Technology) odbywały się w okresie niebywałej hossy na rynku stoczniowym. To największa taka
impreza na świecie. Gdańskie Baltexpo wyglądałoby przy nich jak stoisko w hipermarkecie. Każdy z obiektów wystawienniczych dorównywał lub przewyższał wielkością halę sportową. Swoją ofertę pokazało prawie
1700 podmiotów - od stoczni produkcyjnych czy remontowych, poprzez dostawców urządzeń i elementów statków, po akcesoria wykończeniowe i części zamienne. Spotkaniu towarzyszyło 140 wydarzeń: sympozjów,
kolokwiów, prezentacji prasowych, warsztatów, konferencji.
Kariera z takim dziobem?
Sporym zainteresowaniem cieszy! się statek roku z norweskiej stoczni Ulstein. Jednostka służyć będzie
do obsługi platform wiertniczych na morzu. Zdumiewająco wygląda jej dziób - i właśnie w nim tkwi tajemnica i zapowiedź, że w przyszłości taka konstrukcja może zawojować biura konstrukcyjne. Nad
frachtowcami z tradycyjnym kształtem przodu kadłuba ten góruje min. tym, że oszczędza paliwo, a przy tym statek osiąga większą prędkość. Taka jednostka lepiej sprawuje się również w trudnych warunkach
pogodowych, np. nie jest narażona na charakterystycznie rozbryzgi fal. Pokład jest suchy nawet przy wyższych falach, dzięki czemu w zimie nie powstaje tam lód.
Można było obejrzeć także setki innych
jednostek, co daje podstawę do stwierdzenia, że lepsze czasy dla stoczni oznaczają też hossę dla modelarzy okrętowych. Nic więc dziwnego, że polskim producentom statków, które wprowadzają prototypowe
frachtowce do produkcji, coraz trudniej znaleźć takich fachowców.
- W poszukiwaniu lepszych zarobków kraj opuszczają również modelarze - potwierdza Paweł Prus z działu marketingu szczecińskiej
"Gryfii". - Nie ma się im co dziwić, skoro np. od brytyjskiego wytwórcy modeli taki fachowiec, jako podwykonawca, dostaje do ręki 12,5 euro na godzinę.
Pomniejszone 75 lub 100 razy jednostki są w
cenie cinquecento do średniej klasy auta. Obecnie w Polsce zostało z pięciu liczących się modelarzy, ale wszyscy są zawaleni robotą.
Tymczasem w hamburskich halach olbrzymim zainteresowaniem cieszyły
się perfekcyjnie wykonane miniatury wszelkiego rodzaju jednostek-od niewielkich holowników, poprzez największe na świecie wycieczkowce, tankowce i kontenerowce.
Wielkie pieniądze
Na około
70 tysiącach metrów kwadratowych powierzchni wystawiono niemal wszystko, co ukryte jest wewnątrz kadłuba - silniki, agregaty, rury, kable i na zewnątrz burty - śruby, stery itd. Był też sprzęt ratowniczy,
mostki wraz z symulatorami do nauki nawigacji. W dniach od 26 do 29 września te cuda techniki obejrzało około 40 tys. gości.
Rozmowy biznesowe tu i ówdzie toczyły się w klimacie lekkiego rauszu, co
sprzyjało zacieśnianiu kontaktów, I nic dziwnego, skoro targowy biznes dotyczył wielkich pieniędzy. Tylko obroty światowego rynku wyposażenia okrętowego szacuje się na 70 mld euro i co roku wielkość ta
rośnie. Na jednej z konferencji poinformowano, że łączna kwota kredytów bankowych na budowę nowych jednostek wynosi obecnie ponad 180 miliardów dolarów. Tradycyjnie już palmę pierwszeństwa w ilości
zwodowanych statków dzierży azjatycka wielka trójka - Korea Płd. (ponad 35 proc. tonażu), Japonia (prawie 29 proc.) oraz Chiny (14,5 proc.). Szacuje się, że stocznie krajów zrzeszonych w CESA
(stowarzyszenie organizacji stoczni europejskich) zgarnęły z tego tortu 13 proc. budowanego tonażu statków, a ich roczne obroty to ok. 34 mld euro. Polska ma w tym biznesie ok. 1,6 proc. udziału.
Nowa i Gryfia
Szkoda, że polskie stocznie produkcyjne nie są w stanie czerpać z hossy pełnymi garściami. Decydenci - poprzedniej ekipy rządowej i obecnej - nie potrafili sprawnie i do końca
poprowadzić przekształceń w tej branży. W efekcie firmy z Trójmiasta i Szczecina czekają na decyzję Brukseli, czy zaproponowany na ostatnią chwilę sposób restrukturyzacji i prywatyzacji jest zgodny z
europejskim prawem i da w przyszłości tym spółkom trwałą rentowność, bez państwowej pomocy.
W tym też kontekście nieco ubogo prezentowało się np. stoisko Stoczni Gdynia. Natomiast Stocznia Szczecińska
Nowa w atrakcyjnej witrynie pokazała modele swoich sztandarowych obecnie produktów: papierowca, statku con-ro, nowego kontenerowca o pojemności 2800 pojemników i chemikaliowca. Ten ostatni znalazł się
zresztą w sąsiedniej hali na wielkim banerze japońskiej firmy Furuno, produkującej dla sektora urządzenia radionawigacyjne. "From Idea to Re-ality" - napisali o sobie z dumą Japończycy nad sylwetką
szczecińskiego statku. Opodal spotkaliśmy głównego projektanta tego nowoczesnego zbiornikowca - Krzysztofa Kapuścika.
Izabela Maruszczak z pionu kontraktacji statków Stoczni Nowej przypomniała, że jej
firma będzie miała zajęte pochylnie do końca 2009 r.
- Celem naszego udziału w targach było więc m.in. podtrzymanie kontaktów handlowych, zapoznanie się z opiniami o naszych produktach - tłumaczy.
Tradycyjnie już do korzystania z usług zachęcały zagranicznych armatorów nasze remontówki. Dla tych firm targi są koniecznością. Na nich bowiem łowi się potencjalnych klientów.
Szczecińska Stocznia
Remontowa "Gryfia" poinformowała nas o rozpoczęciu w tym roku remontu 150. statku. Przypomnijmy jednak, że stoczniowcom z Wyspy Okrętowej nieobca jest umiejętność budowy promów przybrzeżnych, a
ostatnio - jak przypomniał dyrektor marketingu Gryfii Amarendra Roy - także patrolowców dla Norwegii. Pięć takich jednostek budowanych jest dla norweskiej straży przybrzeżnej.
Kawiarenkę Gryfu
odwiedzali starzy i nowi klienci - armatorzy, głównie z rynku niemieckiego, ale i z brytyjskiego czy norweskiego. Obok natomiast swoimi dokami kusiła Morska Stocznia Remontowa ze Świnoujścia.
Warto się
pokazywać, choćby dla takich informacji agencyjnych: "kontrakt na osiem kontenerowców, które mają zostać wybudowane w Stoczni Gdańsk do 2009 roku, podpisali przedstawiciele przedsiębiorstwa podczas
ostatnich targów morskich w Hamburgu". Znakomita nowina dla firmy, która niedawno wyszła z gdyńskiego holdingu i przeszła na własny garnuszek.
Ruch w kilkunastu halach, także podczas innych
imprez targowych, zmusił firmę Hamburg Messe do powiększenia powierzchni wystawienniczej. Trwa budowa kolejnego obiektu. Konkurencja bowiem nie śpi. Podobne imprezy odbywają się w Amsterdamie (stocznie
remontowe), Glasgow (wystawa sprzętu rybackiego), Trondheim, Oslo, Pireusie. W sumie sześć europejskich wystaw. A boom stoczniowy ma ponoć potrwać nawet 10
lat.