"Greenpeace" po raz pierwszy wystąpił przeciwko polskim rybakom. Statek "Arctic Sunrise" należący do tej
organizacji, który od 6 września prowadzi na Bałtyku kampanię "Stop kłusownikom", znalazł dowody łamania zakazu połowu dorszy. Aktywiści zabezpieczyli te dowody na Wschodnim Bałtyku - obszarze
całkowicie zamkniętym dla połowów dorsza do 15 września. Działali jednak wbrew prawu...
Ekolodzy 13 września natknęli się na dwie sieci, 2,5 mili od granicy strefy zamkniętej. Ustalili, że należą do
armatora kutra KOŁ-79 z Kołobrzegu. Dzień później, po bezskutecznych próbach skontaktowania się z armatorem, zarekwirowali sieci. W ich miejsce umieścili boje z napisem "Stop illegal fishing" ("Stop
kłusownictwu") oraz numerem telefonu, pod który właściciel może zadzwonić, by je odzyskać. Ponadto ekolodzy znaleźli w sieciach jedynie niewymiarowe dorsze, które nie osiągnęły jeszcze dojrzałości
umożliwiającej złożenie ikry. Wczoraj zwrócili sieci rybakowi.
Działania "Greenpeace" były jednak... nielegalne.
- Polskie prawo zabrania rekwirowania sieci połowowych przez kogoś innego niż
inspektorzy rybaccy i straż graniczna - wyjaśnia Marek Jóźwiak, inspektor z Kołobrzegu. - Teraz armator może zawiadomić prokuraturę o złamaniu prawa.
Skonfiskowane sieci ekolodzy oddali wczoraj,
aranżując spore wydarzenie. I właśnie chęć wywołania sensacji zarzucił im armator kutra Eugeniusz Molenda.
- O tym, że moje sieci zwinęli ekolodzy dowiedziałem się od dziennikarki, bo sami
zainteresowani jakimś cudem nie zdołali się ze mną skontaktować - mówił wzburzony. - Nie informowali też wtedy inspektora, a teraz potrzebują jego obecności. Wykorzystali przypadek zdryfowania sieci, żeby
zrobić przedstawienie. To oni złamali prawo, ja nie czuję się kłusownikiem.
Rybak nie wierzy w trudności ze skontaktowaniem się z jego kutrem. Zapewnia, że prowadził połowy 3 mile dalej (choć chwilę
później podaje, że 1,5 mili).
- Dotąd nękaliśmy rybaków duńskich i szwedzkich łamiących zakaz połowu - wyjaśnia Marcin Drobny z "Greenpeace". - Po raz pierwszy reagujemy wobec Polaka, bo
uważamy, że sytuacja naszych rybaków jest zła. Zamierzamy im pomagać, likwidując przypadki kłusownictwa. Nieraz działamy bezprawnie, bo nie zawsze prawo jest słuszne.
- To nie pomaganie, tylko
szkodzenie - uważa Ryszard Klimczak ze Stowarzyszenia Armatorów Rybackich. - Teraz Komisja Europejska zyskała kolejny oręż przeciw Polsce.
Według "Greenpeace", co trzeci dorsz wyłowiony z Morza
Bałtyckiego pochodzi z nielegalnych połowów. Populacja wschodniego stada jest mocno przetrzebiona i naukowcy rekomendują całkowite zamknięcie łowisk na Wschodnim Bałtyku.
"Arctic Sunrise" jest
na wodach Bałtyku w ramach ekspedycji "W Obronie Oceanów" i nagłaśnia sprawy kłusownictwa w regionie. Organizacja domaga się utworzenia rezerwatów morskich, które pomogłyby zwalczyć kłusownictwo na
Bałtyku i odbudować populację dorsza w tym regionie.