Budowa statku to skomplikowany proces. Trzeba poskładać setki kawałków precyzyjnie pociętych blach, pospawać je, a
potem jeszcze całość wykończyć. Są jeszcze kooperanci, którzy dostarczają stoczniom "akcesoria" i urządzenia do wyposażenia czy napędu jednostek. Nic więc dziwnego, że sektor ten zatrudnia ok. 80 tys.
ludzi. Wszyscy oni czekają na decyzje z Brukseli. Gdy bowiem na pochylniach i w halach Stoczni Szczecińskiej Nowej praca wre, w Komisji Europejskiej przeglądają przysłane z Warszawy programy przekształceń
dla polskich stoczni. Eurokraci przeanalizują, czy po restrukturyzacji nasze spółki będą w stanie utrzymać się na rynku bez państwowej pomocy.
Zadecydują też, czy dotychczasowe wsparcie rządu było
zgodne z unijnymi regułami. Od tego ma zależeć, czy ta branża w Polsce nadal będzie budowała statki.