Ministerstwo Gospodarki Morskiej chce, aby na statkach znów powiewała biało-czerwona bandera. Pierwszym krokiem
ma być wprowadzenie w życie ustawy o podatku tonażowym. Kolejnym - zachęcenie marynarzy, aby chętniej okrętowali na takie frachtowce, bo na pokładzie będzie obowiązywało polskie prawo pracy.
Żeby tak
się stało, resort chce dać załogom ulgi od podatku dochodowego oraz zmniejszyć do minimum składkę na ZUS. Takie plany podobają się armatorom, którzy obecnie najczęściej zatrudniają marynarzy na prawie
innym niż polskie. Poprzez pośredników, często zagranicznych, ludzie trafiają na statki zarejestrowane pod tanią banderą, którą armatorzy nazywają wygodną. W rajach podatkowych kompanie żeglugowe płacą
bowiem o wiele niższe podatki. Dotyczy to również załóg.
Według kierownictwa Polskiej Żeglugi Morskiej, jednym z warunków przywrócenia narodowej bandery na jej statkach, jest zmniejszenie
pozapłacowych kosztów pracy. Wszystkie jednostki tego armatora pływają pod obcymi flagami. Pod biało-czerwoną banderą kompania ze Szczecina miałaby bowiem dodatkowe obciążenia socjalne, np. "w okresie
kiedy de facto marynarze nie pracują (pozostają w rezerwie). Średnio w roku jest to od 4 do 6 miesięcy" - czytamy w informacji PŻM. Te dodatkowe kwoty wypłacane przez armatora przez cały rok
(niezależnie od tego czy marynarz pracuje, czy nie) to składki odprowadzane do ZUS, na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych czy Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.
Tymczasem
polscy armatorzy muszą konkurować na światowym rynku przewozów morskich z zagranicznymi kompaniami żeglugowymi. A tam poprzez rejestrację floty w rajach podatkowych wszyscy starają się obniżać koszty
działalności. Między innymi zatrudniają więc załogi na korzystniejszym dla armatora prawie.
Własne rozwiązanie próbowała znaleźć szczecińska Euroafrica Linie Żeglugowe, która utrzymuje dwa statki
pod polską banderą, lecz załogi zatrudnia na prawie cypryjskim.
- Wydawało się nam, że to rozwiązanie połączy czarne z białym - mówi Paweł Porzycki, prezes Euroafriki. - Tymczasem czeka nas ogromna
batalia, bo "Solidarność" chce nas zgłosić do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Twierdzi, że skoro cypryjski pracodawca zatrudnia ludzi na polskim statku, to powinien zapłacić ubezpieczenie do ZUS-u.
To spowoduje, że prawdopodobnie przeflagujemy statki, podobnie jak robią to inni armatorzy.
- Zawód marynarza jest na tyle specyficzny, że proponowane przez ministerstwo ulgi powinny zostać
wprowadzone - uważa Krzysztof Gogol, doradca dyrektora PŻM.
- Takie rozwiązania przyjęte są w wielu krajach Unii Europejskiej, które są dalej od nas w kwestiach ochrony własnej bandery i nie traktują
tego jako jakiegoś przywileju dla marynarzy.
Gogol przypomina, że dziś pensje załóg pływających pod wygodnymi banderami nie są wysokie. - Starszy marynarz zarabia 1400 dolarów miesięcznie. Tę kwotę
trzeba jeszcze podzielić na pół, bo zarabia on tylko wtedy, gdy jest na statku. Natomiast gdy schodzi na ląd, nie dostaje żadnych pieniędzy. Tymczasem z tej sumy musi jeszcze opłacić ubezpieczenie, ZUS
itp. - wylicza. Oczywiście pod warunkiem, że zechce się ubezpieczyć.
Są jednak przeciwnicy ulg dla marynarzy. Twierdzą oni, że nowe prawo byłoby wyróżnianiem jednej z grup zawodowych kosztem
pozostałych obywateli, co mogłoby spowodować podobne roszczenia ze strony innych zawodów. Zgoda fiskusa na takie pociągnięcie byłaby więc aprobatą dla rozszczelnienia systemu podatkowego. Padają też
argumenty, że takie uprzywilejowanie byłoby niezgodne z konstytucją.
Według Gogola, rezygnacja z pobierania podatku dochodowego od zatrudnionych na statku pod polską banderą, byłoby "wspomożeniem
ich niezbyt wysokich pensji". - Na tym budżet państwa absolutnie by nie stracił, tzn. nikt nie musiałby do tego dokładać, gdyż dziś - przypomnę - pływając pod zagranicznymi flagami, marynarze i tak nie
płacą podatku - argumentuje.
Minister gospodarki morskiej Rafał Wiechecki chciałby jednak, aby marynarze - oprócz zwolnienia z podatku - objęci byli również minimalną stawką ubezpieczenia. Polscy
obywatele zaokrętowani na frachtowcach pod obcą banderą często się bowiem nie ubezpieczają. Ich sytuacja się komplikuje, gdy ulegną wypadkowi.
Prace nad przywróceniem narodowej bandery na statkach
krajowych armatorów trwają. Projekty opracowuje powołana przez Wiecheckiego komisja.