Plany eksploatacji wielkich złóż ropy naftowej na Morzu Bałtyckim, ogłoszone niedawno przez polską spółkę
Petrobaltic, mogą rozbić "antygazową koalicję" w regionie - twierdzi moskiewski dziennik "Nowyje Izwiestia".
"Warszawa dotąd aktywnie protestowała przeciwko układaniu gazociągu po dnie
Bałtyku z Rosji do Niemiec" - przypomniała ta gazeta, a "jednym z głównych argumentów Polski przeciwko temu projektowi była walka o czyste środowisko naturalne".
"Pod "polskimi sztandarami"
stanęły też Litwa, Łotwa, Estonia i Szwecja, które zażądały przeprowadzenia ekologicznej ekspertyzy gazowej magistrali. Problem ten podniesiono na forum Unii Europejskiej" - cytuje artykuł z
moskiewskiej gazety PAP.
"Jak Polska może oponować przeciwko rosyjskiej rurze gazowej, a jednocześnie przetrząsać "minowo-chemiczne" cmentarzysko we własnym szelfie?" - pyta dziennik,
twierdząc, iż sprawa ta niepokoi obrońców przyrody w Szwecji i innych krajach regionu.
Powołując się na szwedzkie media, "Nowyje Izwiestia" twierdzą, że odkryte przez Petrobaltic złoża położone są
w strefie z polami minowymi z okresu wojen światowych, "niedaleko od możliwego rejonu zatopienia poniemieckich pocisków chemicznych w 1945 roku". Gazeta dorzuca, że w tym samym kwadracie morza
znajdował się po wojnie poligon radzieckiej marynarki, więc dno jest tam usłane niewybuchami.
Według gazety, gaz spod dna będzie dostarczany podwodnymi rurociągami, których łączna długość może dojść do
kilkuset kilometrów. "Oznacza to, że prace budowlane obejmą duże odcinki dna".
"Skandynawscy ekolodzy obawiają się, że argumenty Polski przeciwko rosyjskiej rurze stracą swoją moc, jeśli Warszawa
jednocześnie będzie prowadzić własne, zakrojone na szeroką skalę prace na szelfie" - uważa dziennik.
Spółka Petrobaltic poinformowała w ubiegłym miesiącu o odkryciu dwóch wielkich złóż ropy naftowej
i gazu ziemnego na Bałtyku. Ich zasoby szacowane są na 16 milionów metrów sześciennych ropy, co stanowi ponad 110 mln baryłek.