Komisja Europejska chce zmniejszyć przyszłoroczny bałtycki limit połowowy na połów dorszy o 15 procent. I choć
ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie podczas październikowego posiedzenia unijnych ministrów rolnictwa, to wiadomość ta zmroziła polskich rybaków.
- Jeśli takie informacje pojawiają się teraz, to
resort rolnictwa powinien natychmiast działać i zbierać grupę, która zapobiegnie wprowadzeniu takich pomysłów - uważa Bogdan Waniewski, prezes Stowarzyszeni Armatorów Rybackich, który od nas dowiedział
się o pomyśle KE. - Takie plany oznaczają dla segmentu floty łowiącej ryby denne i przydenne nawet bankructwo.
Rybacy narzekają, że Unia Europejska próbuje wprowadzać coraz większe obostrzenia. Nie
dość, że określone są ilości ryb, jakie można złowić, to jeszcze wydłużane są systematycznie okresy ochronne i dochodzą zakazy używania określonych narzędzi połowowych. Dlatego część, floty - nastawiona
na połowy dorszy, fląder, gładzic i turbotów - może stracić możliwość prowadzenia działalności.
- W sezonie będziemy mogli łowić tylko śledzie i szproty, których polskie przetwórnie nie chcą od nas
odbierać - dodaje B. Waniewski. - Na dodatek od kilku miesięcy minister rolnictwa ani razu nie zająknął się na temat rybołówstwa. Martwi się tylko rolnikami.