W Gdańsku produkują prezesów zamiast statków.
Jedną z ambicji Kaczorów jest robienie na złość Wałęsie. Z tej złości obiecali
stoczniowcom z Gdańska, że dopomogą ich "kolebce" utrzymać się na powierzchni. Na razie przeprowadzili operację, która nic nie załatwiła. Ale zamierzony efekt osiągnęli - Wałek się obraził.
W tzw.
rozdzielaniu Stoczni Gdańskiej od Stoczni Gdyńskiej można wyodrębnić trzy realne wydarzenia:
- Pierwsze miało miejsce w nocy z 30 na 31 sierpnia 2005 r., w okrągłą 25. rocznicę powstania "S".
Związkowcy ze Stoczni Gdańskiej zgromadzeni za bramą zakładu przy grillach z kiełbasą zagrozili, że rano wyjdą popalić trochę opon na oczach kamer telewizyjnych, jak im tych stoczni nie rozdzielą. I
uzyskali obietnicę Lecha Kaczyńskiego, że gdy on obejmie władzę, to im te stocznie rozdzieli i "kolebkę" odda we władanie.
- Drugie to piknik na stadionie Polonii w Gdańsku niemal rok później, bo
14 sierpnia 2006 r. (w kolejną, 26. rocznicę rozpoczęcia strajków). Obecny prezes stoczni Andrzej Jaworski poczęstował stoczniowców informacją o dokonanym rozwodzie obu stoczni, do poczęstunku dodał
kiełbasę i piwo, na które zrzucili się członkowie zarządu i rady nadzorczej stoczni (ci sami, którzy jak tylko obejmowali w stoczni stołki, to podnieśli sobie na starcie miesięczne pensje o 10 tys. zł).
- Trzecie będzie miało miejsce dokładnie rok od pierwszego zdarzenia, bo 31 sierpnia 2006 r. pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców. Kaczory będą składać kwiaty bez Lecha Wałęsy, który tak się obraził,
że zapowiedział, że nie tylko nie przyjdzie, ale wystąpił z "S". Jednocześnie Kaczory odbierać będą wiwaty za uratowanie stoczni.
Cała reszta "wydarzeń" dotyczących uratowania przemysłu
stoczniowego przez Kaczorów to tylko medialne mielenie słów. Ale wszak tylko o to chodziło. Oto, wreszcie po 26 latach od słusznego zrywu robotników, ich prawdziwi przedstawiciele realizują ich postulat.
Rewolucja solidarnościowa dokonała się.
Nic nie zrobili
Stocznia Gdańska zbankrutowała w 1998 r. i syndyk masy upadłościowej sprzedał ją Stoczni Gdynia. Powstał Holding Stocznia Gdynia S.A.
Po tym przejęciu stoczniowcy z Gdańska produkowali sekcje dla stoczni w Gdyni oraz montowali całe kadłuby na dzierżawionych pochylniach. Teraz, po rozdzieleniu, Stocznia Gdańska ma to samo robić na własny
szczot. Oprócz braku własnych pochylni Stoczni Gdańskiej brakuje biura konstrukcyjnego, biura marketingu, zamówień i zdolności kredytowych. Z triumfem ogłoszona umowa w sprawie budowy dwóch kontenerowców
dla armatora niemieckiego to kontrakt zawarty kilka lat temu przez Stocznię Gdynia i w tej chwili przeniesiony do Gdańska.
Całe rozdzielenie stoczni to także pic na wodę. Do tej pory 100 proc. akcji
Stoczni Gdańskiej miała Gdynia. Część akcji - 32 proc. - od Gdyni przejęła za długi Agencja Rozwoju Przemysłu. Kasy ani zamówień nikomu od tego nie przybyło. Kolejną część akcji - 41 proc. - właśnie
przejęła, także za długi, Centrala Zaopatrzenia Hutnictwa, spółka zależna od Agencji Rozwoju Przemysłu. Pozostałe 27 proc. akcji dalej jest w portfelu Stoczni Gdynia. To, jak nie przymierzając, mieszanie
herbaty bez cukru albo wypiekanie drożdżówki bez drożdży, jajek i mąki.
ARP (czytaj: skarb państwa) ma pieniądze, aby wrzucić w stocznię, ale mogłoby to zostać poczytane w Komisji Europejskiej jako
niedozwolona pomoc publiczna i zaowocować niemiłymi karami finansowymi dla Polski.
Nic nie zrobią
Na czele "kolebki" od marca 2006 r. stoi Andrzej Jaworski, człowiek, który nie ma ani
doświadczenia w zarządzaniu, ani koncepcji na funkcjonowanie sektora zwanego przemysłem stoczniowym. Bo i skąd miałby mieć? Jest etnologiem i działaczem politycznym PiS. Od 2003 r. pełnił funkcję prezesa
komunalnego Przedsiębiorstwa Gospodarki Maszynami Budownictwa w Warszawie. Kaczor, gdy został prezydentem Warszawy, ściągnął go do stolicy i dał posadę w mało ważnym przedsiębiorstwie zatrudniającym stu
ludzi. Zajmował się tam wypożyczaniem żurawi budowlanych i to jedynie łączyło go ze stocznią, bo w stoczniach też są żurawie.
Jak tylko Lech Kaczyński został prezydentem całego kraju, zrobił
Jaworskiego swoim pełnomocnikiem ds. przemysłu stoczniowego. Doświadczenia Jaworskiemu od tej nominacji nie przybyło.
Andrzej Jaworski jest możliwym kandydatem PiS na prezydenta Gdańska.