NIEMIECKA marynarka wojenna utrudniła statkom swobodny dostęp do portów Szczecin i Świnoujście. Nie powiadomiła bowiem strony
polskiej o ćwiczeniach na Bałtyku, w efekcie promy krajowych armatorów musiały zbaczać z kursu. Polski MSZ złożył w tej sprawie notę protestacyjną i chce wyjaśnień.
Do incydentu doszło 16 sierpnia, w
rejonie boi N-2 na torze podejściowym do Świnoujścia. - Na wodach międzynarodowych kapitan naszego promu "Wawel" został poproszony przez niemiecką jednostkę o zejście z kursu - potwierdza Jan Warchoł,
prezes Polskiej Żeglugi Bałtyckiej. - Kapitan poinformował mnie, że nadłożył jakieś 15 minut drogi, którą potem nadrobił.
Jak powiedział Piotr Waszczenko, prezes Unity Line, tego dnia podobny problem
miał eksploatowany przez tego armatora prom „Polonia”.
Zenon Kozłowski, zastępca ds. oznakowania nawigacyjnego dyrektora Urzędu Morskiego w Szczecinie, informuje z kolei: - Jeden z
promów zgłosił nam, że dostał konkretne współrzędne akwenu, który ma opuścić.
Z powodu zboczenia z kursu tak statkom, jak i pasażerom nic nie groziło. Pomiędzy torem wodnym a płycizną, jaką jest Ławica
Odrzana, jest bowiem pas o szerokości kilka mil o odpowiedniej do żeglugi głębokości.
Kozłowski wyjaśnia, że jednostki Bundesmarine mają prawo ćwiczyć na morzu, ale na swoich obszarach morskich, a to
nie były niemieckie wody terytorialne. Zdarzenia miały miejsce na szelfie kontynentalnym, czyli na wodach międzynarodowych, gdzie państwo nadbrzeżne ma ograniczone prawa.
Natomiast reda Świnoujścia i
tor wodny należy do polskich wód terytorialnych, mimo że częściowo przecinają niemieckie wody terytorialne i strefę ekonomiczną. - Przypominam, sprawę reguluje m.in. punkt 5. porozumienia między Polską a
NRD z 1989 r. Porozumienie to zostało również ratyfikowane po zjednoczeniu Niemiec. Stwierdza się w nim wyraźnie, że kotwicowiska, tor podejściowy i tor wodny nie należą do niemieckich wód terytorialnych,
ani szelfu kontynentalnego czy wyłącznej strefy ekonomicznej Niemiec. Te rejony są więc wyłączone spod ich jurysdykcji - wylicza Kozłowski.
Zastępca dyrektora UMS przypomina również, że obowiązuje
rozporządzenie Rady Ministrów RP o utworzeniu redy Szczecina-Świnoujścia, dlatego w przypadku incydentu z 16 sierpnia lepiej mówić o naruszeniu obszaru redy niż o naruszeniu wód terytorialnych.
Urząd
Morski powiadomił o sprawie Ministra Gospodarki Morskiej, a ten wystąpił do polskiego MSZ, które złożyło notę protestacyjną na ręce ambasadora Niemiec.
Prawdopodobnie nie byłoby sprawy, gdyby Niemcy
zawiadomili o ćwiczeniach. - Z Biura Hydrograficznego Marynarki Wojennej RP powiadomiono nas jednak, że nie mieli informacji o ćwiczeniach. Strona niemiecka nie poinformowała również Straży Granicznej -
mówi dyrektor Kozłowski.