Koniec śledztwa w sprawie głośnej próby wywiezienia bez zezwolenia elementów wyrzutni rakiet przez świnoujski
port. Według producenta i odbiorcy służyły one jedynie do badań meteo. Zdaniem biegłego, rakiety mogły mieć również inne zastosowanie. Szczecińska Prokuratura Okręgowa wysłała już do sądu akt oskarżenia w
tej sprawie. Do zdarzenia doszło na początku października ubiegłego roku. Wtedy w świnoujskim porcie zostały zatrzymane dwa transporty elementów wyrzutni rakiet przeznaczonych dla jednej z norweskich
firm. Okazało się, że nie mają one zezwolenia Ministerstwa Gospodarki na eksport takich towarów. Transporty zgłoszono jako fragmenty stalowego żurawia. Wśród nich jednak znajdowały się również elementy
wyrzutni.
Sprawą zajęła się prokuratura. Polski producent rakiet i ich odbiorca twierdzili, że służą one jedynie do badań meteorologicznych, a ich zasięg jest mniejszy niż 300 kilometrów. Tymczasem
biegły powołany w tej sprawie, badając zatrzymane elementy uznał, że można z nich zbudować wyrzutnie rakiet o zasięgu ponad 300 km i na ich wywóz było wymagane zezwolenie ministerstwa.
Na ławie
oskarżonych zasiądą trzy osoby. Dwie pracownice jednej ze świnoujskich agencji celnych, które miały poświadczyć nieprawdę w dokumentach celnych dotyczących eksportu elementów wyrzutni oraz pracownik firmy
zajmującej się ich produkcją. Prokuratura oskarża go o naruszenie ustawy o obrocie z zagranicą towarami, technologiami i usługami o znaczeniu strategicznym dla bezpieczeństwa państwa i utrzymania
międzynarodowego pokoju. Krzysztof L. był zobowiązany do zajmowania się przygotowaniem dokumentów eksportowych wyrzutni. Zdaniem prokuratury zlecił to agencji celnej, nie próbując ustalić, jakie procedury
wdrożyć, jakie uzyskać zezwolenie. Grozi mu od roku do dziesięciu lat więzienia.