Holenderski transatlantyk Rotterdam, mający na pokładzie ponad 180 t azbestu, ma do 10 lipca opuścić polskie wody terytorialne. Taką
decyzję wydał Urząd Morski w Gdyni. Wcześniej Główny Inspektor Ochrony Środowiska nakazał, aby azbestowe śmieci, wwiezione nielegalnie do Polski na pokładzie statku, zostały do 15 lipca odesłane do
Holandii. Przedstawiciele armatora zapowiedzieli, że zaskarżą decyzję UM. Odwołanie trafi w takim przypadku na biurko Rafała Wiecheckiego, ministra gospodarki morskiej.
- Nie pozwolimy, by Polskę
traktowano jak wysypisko śmieci. Minister podtrzyma stanowisko gdyńskiego urzędu- zapowiedział Marian Szołucha, rzecznik resortu.
Tymczasem Rob Hagens, holenderski armator, nadal liczy, że remont
Rotterdamu, który cumuje w Porcie Północnym, odbędzie się w Polsce. Jak poinformował, podpisał już list intencyjny ze Stocznią Gdańską, a w ciągu kilku dni ma być gotowy ostateczny kontrakt. Na remoncie
stocznia miałaby zarobić ok. 100 mln zł (patrz: "Namiary" 10/2006).
Początkowo właściciel jednostki zamierzał przeprowadzić remont, polegający na usunięciu skażonych azbestem materiałów i
przebudowie jednostki w pływające centrum hotelarsko-konferencyjne, przy pirsie Rudowym w gdańskim porcie. Nie zgodził się na to wojewoda pomorski, Piotr Ołowski, który oświadczył, że azbest może być
usuwany tylko w stoczni. Równocześnie wyszło na jaw, że załoga statku przemyciła do Polski szkodliwe odpady, usunięte podczas wcześniejszego postoju w Kadyksie. W kwietniu kontrolerzy znaleźli w
ładowniach statku prawie 500 m3 zawierających azbest odpadów, których wcześniej nie zgłoszono.
Rotterdam przypłynął do Gdańska pod koniec lutego br. (patrz: "Namiary" 05/2006).