Rozmowa z kpt. ż.w. Edwardem Nastalczykiem, prezesem Stowarzyszenia Ekspertów Morskich (MEA)
- Po co potrzebne
jest stowarzyszenie; czy eksperci nie mogą działać samodzielnie?
- Istotą działania takiego stowarzyszenia jest nie tylko integracja członków, czyli ekspertów ds. morskich, ale i tworzenie środowiska
opiniotwórczego. Ekspert nie może występować samorzutnie, bez udokumentowanych kwalifikacji zawodowych. Od niego wymaga się znajomości tematu. Na przykład wszystkie firmy ubezpieczeniowe, głównie kluby
ubezpieczycieli armatorskich P&I, wymagają profesjonalizmu. Nasze założenie jest takie, że niezależny ekspert naszego stowarzyszenia musi posiadać co najmniej 30-letnią praktykę zawodową i wykazać się
w tym kierunku odpowiednim wykształceniem.
- Stowarzyszenie weryfikuje takich ekspertów i daje certyfikat?
- Oczywiście; ocenia ich przygotowanie zawodowe i zdolność do wykonywania niezależnych
ekspertyz. Posiadamy komisję kwalifikacyjną, której członkowie są doświadczonymi ekspertami nie tylko w dziedzinie pracy, ale i dydaktyki. Oni wnioskują o przyjęcie na członka MEA. Nowy ekspert
otrzymuje certyfikat i legitymację stowarzyszenia, którą jest zobowiązany okazywać podczas zlecania mu ekspertyzy.
- Czym zajmuje się taki rzeczoznawca?
- Jeżeli w transporcie partycypują różni
klienci - bo jeden jest właścicielem towaru, drugi statku, trzeci poniósł stratę przy odbiorze, bo nie dostał ładunku - to każdy z nich występuje o swojego eksperta, chcąc dojść przyczyn i zabezpieczyć
własne interesy. Wiadomo, że ubezpieczyciele żądają pewnej informacji, potwierdzenia danej sytuacji, która zaistniała np. na frachtowcu, bo są zainteresowani zminimalizowaniem strat. Urzędnik
ubezpieczyciela siedzący w biurze nie wie, co stało się podczas przewozu, a musi udokumentować pewne fakty. W takim momencie wzywa się eksperta, który zbiera dokumenty potwierdzające daną sytuację,
określa wysokość strat i kosztów. Określa też ewentualne przyczyny; kto mógł zawinić, z jakich powodów.
- Co konkretnie ocenia ekspert?
- Współczesna gospodarka morska to bardzo szeroki i
rozbudowany sektor. Istnieje pojęcie transportu modalnego, który kiedyś określaliśmy jako transport łączony. Towar wysyła się dziś np. w kontenerach z Chin i dociera on do kogoś na Podkarpaciu. W tym
układzie ekspert,
który dostał zlecenie, obserwuje przepływ tego ładunku. Interesują nas również środki transportu, jakimi ładunek jest przewożony - drogowe, kolejowe, morskie. Nasi rzeczoznawcy
bardzo często wykonują ekspertyzy na temat uszkodzeń ładunkowych czy wad danego towaru.
Eksperci interesują się również bezpieczeństwem żeglugi. Na bezpieczeństwo statków wpływa sposób załadowania i
przygotowania ładunku, wykorzystania urządzeń na pokładzie, obliczenia itd. Wiąże się to również z wysyłką ładunków niebezpiecznych.
- Ile ekspert może zarobić?
- To kwestia umowy z klientem. Jako
stowarzyszenie mamy przyjęte pewne kanony finansowe. Wiadomo, że wystawienie określonego atestu będzie wymagało również odpowiedzialności eksperta. Dlatego pewne elementy są wysoko płatne. Nie są to
jednak ogromne kwoty. Nie mówimy tu również o procentowym zysku dla rzeczoznawcy. Za wykonanie określonej pracy stawka jest ustalona. Jako stowarzyszenie podajemy tutaj pewien przedział. Ale jeżeli
niezależny ekspert wyraża zgodę na niską stawkę, to prosimy go, żeby nie stosował kosztów dumpingowych.
- Kiedy powstało wasze stowarzyszenie?
- Zostało założone w 1994 r. Numery eksperckie
przekraczają już w tej chwili 70 osób. Z tym że, ze względu na wymagania, praktykę i wiek, są to ludzie w wieku dojrzałym, często podeszłym. Wielu z naszych ekspertów odeszło na wieczną wachtę; w ostatnim
roku naszej
działalności pożegnaliśmy trzech kolegów.
- Dziękuję za rozmowę.