Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Polski przemysł pamiątkarski

Nie, 2006-07-03

Przemysł stoczniowy w Polsce to mit: bo morze, nasze morze, bo żywi i bogaci, bo Lechu tu przez płot skakał, bo kolebka, bo nie ma wolności bez "solidarności". Bo Kaczka obiecała We wrześniu 2005 r. szukając wyborczego poparcia pan prezes Kaczyński obiecał "Solidarności", że rozdzieli obie stocznie - Gdynię i Gdańsk. Obietnicy pana prezesa nie da się przeprowadzić jedną rządową decyzją, poprzedzać ją musi wiele innych. Na początek, w lutym tego roku, minister skarbu wymienił władze w stoczniach - rady nadzorcze i zarządy. Obsadzili je działacze PiS. Szefem Rady Nadzorczej w Stoczni Gdynia został pełnomocnik PiS z Tczewa, tamtejszy radny, prawnik z wykształcenia Kazimierz Smoliński. Ze statkami miał do czynienia, bo kiedyś statkiem płynął i w telewizji statki kiedyś widział. Rada Nadzorcza Stoczni Gdynia z nowym przewodniczącym Smolińskim na czele nie zdołała wybrać nikogo godnego funkcji prezesa stoczni i Smoliński sam nim musiał zostać. Szefem Rady Nadzorczej w Stoczni Gdańskiej został sekretarz regionu pomorskiego PiS, etnolog z wykształcenia, przez wiele lat urzędnik wojewódzki zajmujący się sportem i turystyką. Ze statkami miał do czynienia dokładnie tak samo jak Smoliński. Rada Nadzorcza Stoczni Gdańskiej z nowym przewodniczącym Jaworskim na czele nie zdołała wybrać nikogo godnego funkcji prezesa stoczni i Jaworski sam nim musiał zostać. Na wejściu prezes Jaworski - w ramach wyrównywania pensji kadry kierowniczej Stoczni Gdynia i Stoczni Gdańskiej - dostał od rady nadzorczej 10 tys. zł podwyżki. Wszak nie mogło być tak, że Smoliński, w hierarchii partyjnej niżej od Jaworskiego, zarabiać miał drastycznie więcej. No i teraz zarobki prezesów Stoczni Gdynia i Stoczni Gdańskiej oscylują wokół 35 tys. zł miesięcznie. Bo nie ma wolności bez solidarności Prezesi Smoliński i Jaworski z kolegami przygotowali projekt ustawy o restrukturyzacji finansowej i promocji zatrudnienia przedsiębiorstw przemysłu okrętowego. Projekt mówi o umorzeniu stoczniom długów wraz z odsetkami powstałych do 31 marca 2006 r. z tytułu: podatków wobec budżetu państwa oraz wobec gminy, składek na ubezpieczenia społeczne, składek na fundusz pracy i fundusz gwarantowanych świadczeń pracowniczych, opłat związanych z ochroną środowiska oraz za użytkowanie gruntów. Reszta, czyli kasa na składki emerytalne oraz składki na ubezpieczenie zdrowotne, miałaby zostać rozłożona na raty. Na długi wobec banków i dostawców państwo miałoby stoczniom dać lub w najgorszym razie pożyczyć, ale tak na 15 lat. W projekcie ustawy brakuje zapisów, co takiego stocznie oferują w zamian. Ustawa ma iść szybką ścieżką rządową. Marcinkiewicz jeszcze z tym zwleka, bo zachodzi obawa, że oddłużeniu stoczni może się sprzeciwić Komisja Europejska i uznać miliardowe wsparcie za zabronioną pomoc publiczną. Może wówczas nakazać zwrot środków i nałożyć na Polskę karę. Tak się stało w Hiszpanii. Ale jak Kaczka każe, to Marcinkiewicz zrobi, a na Komisję Europejską oglądać się nie będzie. Według najskromniejszych obliczeń miałoby to kosztować budżet państwa 1,1 mld zł. Zakładając, że jest nas 38 milionów, to każdy z nas - niemowlę, starzec, kobieta, mężczyzna, urzędnik, robotnik, rolnik, bezrobotny, da na stocznie po 29 zł. Ponieważ każdy zakontraktowany kilka lat temu statek jest budowany w polskich stoczniach ze stratą od 10 do 20 mln zł (wzrosły ceny stali, nie uwzględniono wahań kursu dolara), w dzień po umorzeniu stoczniom długów będą narastały nowe. Takie zadłużeniowe perpetuum mobile... Stocznie te były dotowane już za pierwszej "Solidarności". Ile potraciło się na nie pieniędzy łącznie - nikt nie potrafi zliczyć. Bo lepiej się podzielić Grupa Stocznia Gdynia ma zostać - według obietnic pana prezesa Kaczyńskiego - podzielona na Stocznię Gdynia i Stocznię Gdańską. Do objęcia Stoczni Gdańskiej zgłosiły się: państwowa firma Energa oraz spółka pracownicza Stocznia Gdańska Holding. Energa to firma bogata - największy w Polsce koncern energetyczny. Jednak do tej pory z przemysłem stoczniowym nic wspólnego nie miała. Trzeba trafu, że przewodniczącym Rady Nadzorczej Energi zrobiono Andrzeja Jaworskiego, prezesa Stoczni Gdańskiej. Energa ma wyłożyć kasę. Spółka Stocznia Gdańska Holding to twór należący w większości do stoczniowych związków zawodowych. W chwili składania ofert na zakup akcji stoczni nie zgłoszono nawet do rejestracji. Obecnie na nią czeka. Trudno więc sprawdzić w Krajowym Rejestrze Sądowym, who is who w tej spółce. Będziemy mieli w Gdańsku pierwszą w historii świata stocznię bez własnych pochylni, bez biura projektowego, bez działu marketingu oraz... bez kontraktów. Czy ktoś przy zdrowych zmysłach zleci budowę statku stoczni technologicznie rodem z XIX wieku, rządzonej przez związki zawodowe, z zatrudnieniem dwa razy większym, niż powinno być? Pomysł, o którym nieoficjalnie mówi się w obu stoczniach - w Gdańsku i w Gdyni - jest taki. Kiedy już nastąpi rozdzielenie obu stoczni, to rząd "zdołuje" Gdynię. I Stocznię Gdynia postawioną w stan upadłości przejmie Gdańsk, kolebka "Solidarności". Zamiast Grupy Stoczni Gdynia S.A. będziemy mieli Grupę Stoczni Gdańsk S.A. Będzie tak samo źle, ale będzie się inaczej nazywało. Zamiast "Solidarności" z Gdyni rządzić tym będzie "Solidarność" z Gdańska. A prezes Jaworski - cudotwórca i uzdrowiciel przemysłu stoczniowego - zostanie kandydatem na prezydenta Gdańska albo prezesa Grupy Lotos. Takie dwie plotki kursują po Trójmieście. Byłoby to nawet śmieszne, gdyby nie było tak kosztowne. ----------------------- Różnice między polskimi stoczniami produkcyjnymi a stoczniami europejskimi nad Bałtykiem: 1. Polskie stocznie przynoszą straty (Grupa Stoczni Gdynia przyniosła w 2005 r. 114,7 mln zł strat), a europejskie zyski. 2. Stocznie w Polsce należą do rodzimego i rozproszonego kapitału. Stocznie niemieckie, fińskie, szwedzkie, duńskie podzielone zostały przez trzy dominujące w naszym regionie mocarstwa stoczniowe Aker Yards (norweska grupa kapitałowa ma 13 stoczni w pięciu krajach), A.P Moller-Maersk (należą do niego duńskie stocznie Odense Steel Shipyard, stocznia z byłego NRD, litewska stocznia Baltija i estońska stocznia Loksa) oraz ThyssenKrupp Marine Systems (w sumie 8 stoczni w trzech krajach). Tendencja w Europie jest taka, aby łączyć, a nie dzielić. Daje to możliwość szybszego rozwoju technologicznego i specjalizacji (jeden zakład buduje nadbudówki, drugi kadłuby itp.). 3. Polskie stocznie mają przerost zatrudnienia. Grupa Stocznia Gdynia wraz ze spółkami zależnymi to ok. 10 tysięcy pracowników; cała grupa zakładów stoczniowych należących do Maerska to ok. 6700 pracowników we wszystkich krajach łącznie. Przy nadmiarze pracowników w polskich stoczniach jednocześnie brakuje spawaczy, czyli tych, którzy de facto te statki bezpośrednio budują. Spawacze wyjechali do Norwegii. ----------------------- Długów umarzanie - Ministerstwo Transportu proponuje częściowe oddłużenie przynoszącej straty spółki PKP Przewozy Regionalne. Potrzeba 2 mld zł. - Rząd pracuje nad ustawą umarzającą długi stoczni. Koszt - ok. 1 mld zł. - Komisje sejmowe pracują nad ustawą o oddłużeniu rolników. Według szacunków banków i agencji rolnych długi rolników z lat 1990-1999 mogą wynosić ponad 1 mld zł. - Trwa dyskusja o oddłużeniu służby zdrowia, najniższa kwota, jaka pada, to 4 mld zł.
 
Waldemar Kuchanny
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl