Do tej organizacji należy wielu pływających. Mowa o Stowarzyszeniu Ekspertów Morskich (MEA), które w środę odbyło w
Szczecinie walne zebranie członków. To od tych ludzi zależą m.in. decyzje, jakie wydają sędziowie w postępowaniach dotyczących na przykład katastrof morskich.
MEA (Maritime Experts Association)
powstała w Szczecinie w 1994 roku. Wcześniej eksperci byli rozproszeni w całej gospodarce morskiej - w firmach armatorskich, połowowych, portowych czy stoczniowych.
- Nasi członkowie to w dużym
procencie ludzie pływający o wielkim doświadczeniu, z reguły kapitanowie - wyjaśnia Irma Zielińska z MEA - Mamy też osoby, które wiele lat przepracowały na odpowiedzialnych stanowiskach w zarządzie
portu.
Do MEA należy też kilka osób z Akademii Morskiej w Szczecinie, które nie są bezpośrednio związane zawodowo z morzem. Są bowiem wykładowcami - znawcami np. transportu morskiego.
Stowarzyszenie ma więc również za cel integrować to różnorodne i rozproszone środowisko.
- Naszym celem jest generalnie prowadzenie działalności opiniotwórczej gospodarki morskiej oraz w zakresie usług
rzeczoznawczych, bezpieczeństwa żeglugi i ochrony środowiska - wylicza kpt. ż.w. Edward Nastalczyk, prezes MEA
Jak mówi I. Zielińska, w takiej działalności ważne jest, aby ekspert działał niezależnie,
bez wpływu z zewnątrz. Dodaje, że rzeczoznawca jest głównie powoływany przez ubezpieczycieli i na ogół potrzebny jest w dwóch przypadkach. Pierwszym jest sytuacja przed powstaniem ewentualnej szkody: gdy
chcą się przed nią zabezpieczyć zarówno towarzystwo ubezpieczeniowe, jak i właściciel towaru czy przewoźnik. Sytuacja druga występuje natomiast już po fakcie, gdy ktoś czegoś nie dopatrzył lub szkoda
nastąpiła z przyczyn niezależnych.
Powołany do oszacowania powodów zdarzenia ekspert morski powinien posiadać wiedzę, która pozwoli mu prawidłowo "załadować" statek, aby np. towar nie uległ
uszkodzeniu lub wręcz utracie wraz z tonącym statkiem.
Statystyki pokazują, że zatonięcia frachtowców spowodowane są często np. złym rozmieszczeniem czy umocowaniem ładunku. W efekcie towar albo się w
ładowni przewraca, albo też przesuwa, wskutek czego zmienia się punkt ciężkości i pogarsza stateczność jednostki.
Często też zawartość ładowni ulega zawilgoceniu, a gdy ładunek należy do grupy
niebezpiecznych, może nastąpić reakcja chemiczna wydzielająca gazy i dojść do eksplozji. Taki wypadek zdarzył się kilka miesięcy temu w porcie szczecińskim.
Na całym świecie rzeczoznawcy występują
potem przed sądami, które mają zawyrokować o przyczynach katastrofy.