Policja, prokuratura i Izba Morska zajmują się sprawą sobotnio-niedzielnego nocnego rejsu statku
wycieczkowego "Monika" po Bałtyku. Sprawę opisywaliśmy w poniedziałek statkiem kierował pijany (1,8 promila) kapitan, któremu pomagał nietrzeźwy marynarz (0,8 promila).
Jedynym trzeźwym członkiem
załogi opiekującej się dwudziestoosobową grupą pasażerów był mechanik. Statek po północy osiadł na mieliźnie w pobliżu Kołobrzegu. Kapitan Krzysztof N. odpowie za kierowanie statkiem w stanie nietrzeźwym.
Policja zbada także, czy wystąpiła ewentualność spowodowania niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu wodnym.
Co więcej, stwierdziliśmy, że na statku znajdowała się za mała załoga powiedział komisarz
Łukasz Chruściel z kołobrzeskiej komendy policji. Według przepisów, grupami do 85 osób powinny zajmować się cztery osoby, a na "Monice" były tylko trzy. Brakowało ratownika.
Za kierowanie statkiem
po pijanemu Krzysztofowi N. grozi do 2 lat więzienia, a za spowodowanie wypadku do 6 lat. Izba Morska może go ponadto pozbawić czasowo uprawnień do wykonywania zawodu. Sankcje nie ominą także armatora
kołobrzeską spółkę "Orbita". Każdy statek, który uległ kolizji, musi bowiem przejść ponowne i kosztowne klasyfikujące badania techniczne.