Rafał Wiechecki - minister gospodarki morskiej
- Resort powinien pójść w trzech
kierunkach: żeglugi i portów, rybołówstwa morskiego i śródlądowego, akwakultury i żeglugi śródlądowej. Walczymy o nią, gdyż została bardzo zaniedbana. Chciałbym mieć też w resorcie, co będzie niezwykle
trudne, nadzór właścicielski nad Polską Żeglugą Morską i portami. Myślę, że skoro taki resort powstaje, to należy wszystkie sprawy skupić w jednym miejscu.
Wiem natomiast, że do mojego resortu nie
wejdzie przemysł okrętowy. Nie uchylam się jednak od tego, aby na forum rządu proponować rozwiązania trudnych problemów.
Witold Górski - były wiceminister infrastruktury ds. gospodarki morskiej
- Resort ten utworzono, aby zaspokoić potrzeby jednego z koalicjantów, a nie żeby rozwiązać problemy gospodarki morskiej. Powstał więc z pobudek politycznych, a nie merytorycznych. Generalnie jednak,
cieszę się, ze takie ministerstwo będzie, ale jego poczynania zależą od kompetencji nowo powołanego ministra. Na pewno zaletą jest to, że będzie brał udział w posiedzeniach Rady Ministrów. Ja takiej
możliwości nie miałem, bo tylko szef resortu infrastruktury mógł w nich uczestniczyć.
Co to ministerstwo będzie mogło zrobić? Dziś widzę, że jego kompetencje nie są wielkie. Jeden departament z byłego
Ministerstwa Transportu i Budownictwa, jeden departament z Ministerstwa Rolnictwa - i już mamy nowe ministerstwo! A gdzie fundusze? Dla samego ministra niedogodne jest tworzenie resortu w środku roku
budżetowego. Skąd weźmie pieniądze na utworzenie jego struktury, nie mówiąc już o niezbędnym do tego czasie? Moim zdaniem, potrzeba na to ok. pół roku. Pół roku już stracono, pół roku będzie się tworzyło
nowe ministerstwo z nowymi kompetencjami - i to już jest rok straty.
Nowemu ministrowi życzę jednak jak najlepiej. Przede wszystkim chciałbym, żeby miał jak najwięcej kompetencji. Chciałbym, aby
nadzorował administrację morską, a także żeglugę śródlądową. Żeby posiadał nadzór właścicielski nad firmami gospodarki morskiej, który dotąd znajdował się w ministerstwach: gospodarki i skarbu państwa.
Tam był nadzór nad portami, stoczniami, Polskim Ratownictwem Okrętowym, Morskim Centrum Techniki, PŻM, PŻB, PLO, Dalmorem. Chodzi o to, żeby ten nadzór właścicielski znalazł się w jednym ręku. Ważne też,
by minister sprawował pieczę nad szkolnictwem morskim, nie tylko wyższym, ale również tym na poziomie średnim, bo mamy przecież szkoły średnie kształcące portowców, marynarzy, a także szkoły żeglugi
śródlądowej, których też nie można zaniedbać. Minister musi mieć nadzór nad szeroko pojętym bezpieczeństwem morskim, nad służbą poszukiwania i ratownictwa. Powinien sprawować pieczę nad brzegami morskimi,
zgodnie zresztą z ustawą, która zapewnia mu fundusze. Musi też współpracować z Unią Europejską [mam na myśli Zieloną Księgę), oraz z International Maritime Organization. Powinien też przejąć, w większym
stopniu, od ministra sportu kompetencje dotyczące żeglarstwa morskiego. Konieczny jest ponadto nadzór nad izbami morskimi! Pracy więc będzie miał dużo.
Włodzimierz Kłosiński - prezes Krajowej Izby
Gospodarki Morskiej
- Od dawna "dobijamy się" w gospodarce morskiej, aby wszystkie funkcje właścicielskie zostały skupione w jednym ręku. Skoro więc już powstało Ministerstwo Gospodarki Morskiej,
to niech to nie będzie tylko pusta nazwa. Dotąd wielkim utrudnieniem było, że za jednoosobowe spółki skarbu państwa odpowiadało Ministerstwo Skarbu, za morskie przedsiębiorstwa o strategicznym znaczeniu -
Ministerstwo Gospodarki, za rybołówstwo - Ministerstwo Rolnictwa, a jeszcze zaangażowane było w to wszystko Ministerstwo Finansów. Moim zdaniem, sensem powołania nowego resortu jest skupienie wszystkich
instrumentów i możliwości w jednym ręku, aby ta gospodarka była rzeczywiście morska, nie tylko z nazwy. Trudno ustalać stopień gradacji ważności zadań stojących przed tym resortem, ale ministerstwo
powinno zająć się np. podatkiem tonażowym, o którym mówi się od kilku lat, żeby nastąpiło rzeczywiste reaktywowanie polskiej bandery - ale obecnie są to rzeczy związane z Ministerstwem Finansów. Ponadto,
należy uporządkować wszystkie tytuły własnościowe w polskich portach morskich. Mówiło się o inkorporacji portów, ale nie może się narodzić ustawa o portach i przystaniach morskich, występują tu sprzeczne
interesy. Gdyby Ministerstwo Gospodarki Morskiej skupiło wszystkie rozdzielone kompetencje innych ministerstw, łatwiej byłoby uporządkować także przepisy.
Jerzy Młynarczyk - prawnik, specjalista od
prawa morskiego
- Nie ukrywam, że jestem zwolennikiem utworzenia takiego resortu. Nawet moja skromna znajomość polskiego ustawodawstwa pozwala stwierdzić, że sprawy morskie są w Polsce traktowane
odrębnie. Jest cały szereg przykładów. System administracji podlega ministrowi administracji i spraw wewnętrznych, ale system administracji morskiej jest spod jego kompetencji wyłączony. Stosunki pracy
regulowane są kodeksem pracy, ale stosunki pracy na morzu reguluje się zupełnie inną ustawą, a kodeks może być stosowany tylko posiłkowe Ustawa "Prawo przewozowe" dotyczy niemal wszystkich przewozów,
poza morskim, który jest explicite wyłączony. Problemy środowiska morskiego są regulowane w innym akcie prawnym. Jest wyższe szkolnictwo morskie, które przecież nie podlega ministrowi edukacji czy
ministrowi nauki i szkolnictwa wyższego. Innymi słowy, w sprawach morskich obowiązuje zupełnie odrębny system stosunków.
Czym ma się zajmować to ministerstwo? Bezsensem byłoby stwierdzenie, że minister
ma wszystkich zastąpić. Ale istotny jest np. nadzór nad administracją morską, która musi zostać wzmocniona. Przecież obowiązki, które także i Unia Europejska nakłada na Polskę w zakresie bezpieczeństwa
morskiego (w tym także bezpieczeństwa środowiska morskiego) są takie, że okrojonymi siłami administracji nie da się im podołać. Ministrowi powinno też podlegać szkolnictwo morskie, które jest odrębne i
Polsce potrzebne.
Ochrona środowiska, zagospodarowanie pasa nadbrzeżnego - to wszystko też są zadania dlatego ministerstwa. Powinno się ono zająć również problematyką zatrudniania marynarzy za granicą.
To kilkadziesiąt tysięcy ludzi, którzy czasem zmuszeni są, z braku pracy, do zawierania niekorzystnych kontraktów. Musi się znaleźć ktoś, kto się tym zajmie. Natomiast od spraw gospodarczych -np.
przewozu, spedycji, czy usług portowych - minister powinien trzymać się jak najdalej. Podobnie myślę o organizacji portów. Minister powinien zadbać o rozwiązanie kwestii własnościowych, ale niech porty
działają jako podmioty gospodarcze. Chyba że przyjmiemy inną koncepcję, w swoim czasie dyskutowaną, że utworzymy administracyjny zarząd portów, z wyłączeniem działalności usługowej prowadzonej na ich
terenie.
Poza tym, w gestię ministra należy przekazać stosunki międzynarodowe związane z żeglugą morską i w ogóle sprawami morskimi - nie będzie się nimi zajmował minister spraw zagranicznych, on nie
jest od tego. Powinniśmy być obecni w różnych gremiach, w których się "szyje i kraje", gdzie się ustala przepisy i dyskutuje nad nowymi rozwiązaniami - tam polski głos musi zabrzmieć. Prowadzenie
spraw morskich to działalność międzynarodowa i ktoś musi zapanować nad sytuacją. Myślę, że ministrowi nie zabraknie pracy.