Jeszcze w 2001 r. nowi właściciele Dragmora zapowiadali konsolidację branży pogłębiarskiej i świetlaną przyszłość spółki. Teraz
obecny prezes zapowiada "przeprowadzkę" firmy z morza na ląd. Historia szczecińskiego Dragmoru zaczęła się w roku 1977.
Wtedy, w 1977 roku, odgórnie podzielono firmę z Gdańska. Tamtejsze
Przedsiębiorstwo Robót Czerpalnych i Podwodnych miało swój oddział w Szczecinie, który stał się samodzielnym przedsiębiorstwem o nazwie PRCiP Dragmor. Gdy na początku lat 90. nastał czas zmian
gospodarczych, każda z firm poszła własną drogą. Dragmor sprywatyzowano za pośrednictwem NFI.
W 2001 r. fundusze wystawiły akcje Dragmoru na sprzedaż. Ofertę złożył gdański PRCiP wsparty bankowymi
gwarancjami oraz Krakowska Fabryka Aparatów Pomiarowych (później KCI). Jak napisała potem prasa fachowa, "nie wiedzieć czemu ten drugi inwestor - mimo złożenia gorszej oferty finansowej i braku
jakichkolwiek doświadczeń w branży -uznany został za bardziej wiarygodnego".
Krakus na pogłębiarce
Gdy już krakowanie przejęli Dragmor, zainteresowali się jego gotówką. Za wiele milionów
złotych szczecińska spółka musiała kupić weksle inwestycyjne, które wyemitowała KFAP. - Zamiast pożyczać pieniądze obcemu podmiotowi, Dragmor pożyczył je spółce z naszej grupy - przekonywał wówczas jeden
z prezesów. Twierdził również, że Skarb Państwa nie wyrażał wątpliwości co do tej transakcji. Firmą na krótko zajął się UOP, ale niczego się nie doszukał.
Podczas konferencji prasowej w Szczecinie z
udziałem gospodarzy regionu nowi właściciele Dragmoru jak z rękawa sypali przykładami swoich udanych inwestycji kapitałowych i obiecywali rozwój przedsiębiorstwa oraz konsolidację branży pogłębiarskiej i
hydrotechnicznej. W ramach nowej grupy miało się znaleźć przedsiębiorstwo Odra 3 - armator lodołamaczy. Obiecywano też powołanie przewoźnika barkowego oraz rozpoczęcie usług holowniczych. W rym czasie
Dragmor miał 26 jednostek pływających, w tym 4 pogłębiarki, 2 refulery, które służą do przepompowywania urobku.
Centrala Krakowskiego Centrum Inwestycyjnego w Krakowie informowała o kolejnych
kontraktach na roboty, m.in. w kazachskim Aktau gdzie Dragmor miał wybudować pirs w porcie. Wkrótce też załogi zaczęły się skarżyć na opóźnienia w wypłatach, a kolejny zarząd szczecińskiej firmy na
nietrafione zakupy na ten kontrakt, których dokonali poprzednicy, co miało spowodować straty.
NIK o prywatyzacji
Prywatyzacji Dragmoru przyjrzał się NIK Jego kontrolerzy uznali, że Skarb Państwa
i inni udziałowcy stracili na sprzedaży przez NFI Piast tej I firmy krakowskiemu KFAP-owi. Transakcja z 2001 r. została dokonana "bez należytej staranności". W efekcie nie uzyskano dodatkowych 889
tys. zł. W kontrolowanych firmach Izba doszukiwała się wtedy także działań "nielegalnych, niegospodarnych i nieuzasadnionych", które podejmowały spółki nadrzędne. W Dragmorze np. za takie uznano
zmuszenie szczecińskiej firmy do kupna papierów wartościowych wyemitowanych przez spółkę dominującą oraz udzielanie pożyczek Według kontrolerów, operacje te były obarczone wysokim ryzykiem i w rezultacie
pogorszyły sytuację finansową i wskaźniki ekonomiczne Dragmoru. Nie było bowiem pewności, że krakowskie KCI wykupi wyemitowane obligacje, a pożyczki spłaci w terminie. Dziś kolejny prezes Dragmoru, Bogdan
Kol-mas, informuje, że KCI spłaciła swoje zobowiązania względem szczecińskiej firmy: - Jaka to była kwota, nie powiem, ale opiewała na wiele milionów złotych.
Niezbyt szczęśliwe okazały się dla
Dragmoru dwa przetargi, na Litwie i w Kazachstanie. - Kontrakt w porcie Kłajpeda był trudny, ponieważ na dnie akwenu było dużo kamienia i bardzo ciężkiej gliny. To spowodowało mocne wyeksploatowanie
sprzętu - tłumaczy Kolmas. Jednak według "Namiarów na Morze i Handel", litewski kontrakt został źle podpisany i był trudny do rozwiązania
Nie zarobiono na wielkim kontrakcie w kazachskim Aktau: -
Wyszliśmy z niego ze stratami, ale znacznie zmniejszonymi. Prace są ukończone w 99 procentach. Pirs już pracuje, a dla Polski to była dobra reklama -uważa prezes.
Kilka miesięcy temu w prasie branżowej
pojawiły się informacje, że KCI chciałoby się wycofać z Dragmoru. Prezes Kolmas nie potwierdza tych pogłosek. - W tej chwili Dragmor zmienia profil działalności. Robi to już od dwóch lat, odchodząc od
robót czerpalnych i przechodząc w sferę inwestycji na lądzie - wyjaśnia
Szef firmy nie chce jednak powiedzieć, na czym one polegają. Rąbka tajemnicy obiecał uchylić w połowie czerwca, gdyż wtedy
decyzje rady nadzorczej ma zaakceptować krakowski właściciel, który w Dragmorze ma ok 60 proc. udziałów. Około 25 proc. wciąż należy do Skarbu Państwa. Resztę posiadają drobni udziałowcy.
Unia
poluzowała rynek
Prezes Kolmas twierdzi, że koncepcja konsolidacji, którą w 2001 r. przedstawił zarząd Dragmoru "nie była zła". - Zabrakło determinacji w realizacji, ale nie ze strony właścicieli -
uważa. Według niego, zawiniły też min. czynniki zewnętrzne, przede wszystkim wielki wstrząs dla rynku, jakim było przystąpienie Polski do Unii.
- Wtedy skończył się sztywny podział polskiego rynku
pogłębiarskiego. To spowodowało, że musieliśmy zmienić koncepcję. Sprzęt był ponad 30-letni, a pogłębiarki pochodziły technologicznie jeszcze z lat 50. i były przestarzałe; miały niższą wydajność niż
sprzęt zachodni - argumentuje. Kolmas mówi też, że w kraju nie ma zbyt wielu zleceń, a jeżeli już są, to są okrajane. Natomiast jest za dużo taboru.
Dlaczego więc firma z Gdańska utrzymała się na
rynku? - Zasadnicza różnica polega na tym, że PRCIP jest wyspecjalizowany w robotach morskich. Natomiast Dragmor przez wiele lat pracował na wodach zamkniętych, w rejonie Zalewu Szczecińskiego. A jeżeli
wychodził poza te prace, to do portów środkowego Wybrzeża Czasami tylko realizował roboty za granicą jako podwykonawca Siłą rzeczy Dragmor miał więc niewiele doświadczeń. Natomiast w Trójmieście było dużo
inwestycji, a więc i prac pogłębiarskich. PRCiP inwestowało też w latach 80. w rozwiązania technologiczne i to im dzisiaj procentuje - usprawiedliwia Kolmas.
Historia zatoczyła koło. Dragmor powoli
znika z pogłębiarskiego rynku, a sprzęt odkupuje jego rywal z Gdańska PRCiP wydzierżawiło też na wiele lat część nieruchomości przy ul. Kujota w Szczecinie, gdzie otworzyło swój oddział. Dragmor wykonuje
jeszcze roboty na Litwie. Firma zatrudnia tylko 40 osób, ale prezes obiecuje, że jak wejdzie na ląd, to znów zacznie zatrudniać.