Największy statek pasażerski świata Freedom of the Seas przepłynął, 15 kwietnia br., pod mostem nad duńską cieśniną
Wielki Bełt, w drodze ze stoczni Aker ASA w Turku (gdzie został wybudowany) na Morze Północne. Było to bardzo ryzykowane przedsięwzięcie, gdyż wysokość mostu w najwyższym punkcie wynosi 65 m od
powierzchni morza, a statku - 63,7 m.
Był to pierwszy rejs tak dużej jednostki z Bałtyku w rejon Wysp Karaibskich. Problem polegał na tym, że wąskie cieśniny łączące Bałtyk z Morzem Północnym zostały
przegrodzone mostami. Budowla nad cieśniną Sund, łącząca Szwecję z Danią, jest za niska, aby wielki wycieczkowiec mógł się pod nią zmieścić. Natomiast szlak prowadzący przy brzegach duńskich jest zbyt
kręty i wąski dla jednostki o takich wymiarach. Dlatego wybrano drogę przez Wielki Bełt. Przegradza go też most, łączący duńskie wyspy - Zelandię i Fionię, wyższy jednak od mostu nad Sundem.
Według
wyliczeń, statek miał przepłynąć bez trudności, ale wystarczyłby silniejszy wiatr spiętrzający wody cieśniny, aby nastąpiło zderzenie. Dla zwiększenia bezpieczeństwa operacji, zdecydowano, że
wycieczkowiec osiągnie tuż przed mostem szybkość ok. 35 km na godzinę. Przy takiej prędkości, jego kadłub zagłębił się w wodę o dodatkowy metr. Przejście przebiegło więc bez problemów, a odstęp między
mostem, a najwyższym punktem statku wyniósł 1,5 m.
Freedom of the Seas powstał dla amerykańskiego armatora Royal Caribbean Cruises Ltd. Ma 339 m długości (dla porównania boisko piłki nożnej liczy 120
m) i 56 m szerokości. Jego załoga to 1360 osób, a w 1800 kabinach może podróżować 4370 pasażerów. Budowa statku trwała 14 miesięcy i kosztowała 855 mln euro.