Rafał Wiechecki, od 5 maja minister gospodarki morskiej, ma być kandydatem Ligi Polskich Rodzin, Samoobrony i
Polskiego Stronnictwa Ludowego na prezydenta Szczecina. Jego kariera polityczna rozwija się ostatnio w kosmicznym tempie. Zgodnie z ambicjami.
Świeżo upieczony minister znajduje się w kręgu
najbardziej zaufanych osób Romana Giertycha. Wiecheckiemu, działaczowi Młodzieży Wszechpolskiej, pomogły czystki w Lidze, gdy Giertych, w miejsce starszych działaczy LPR, wprowadził najbardziej oddanych
sobie Wszechpolaków. Niedawno to właśnie oni ocalili pozycję wodza w momencie, gdy partii groził rozłam. I wódz o tym pamięta.
Od Widzewa do Pogoni
Gdy Wiechecki został ministrem
gospodarki morskiej, media szukały informacji o mało znanym polityku ze Szczecina. Furorę zrobiło okładkowe zdjęcie "Polityki" z 1998 r., na którym Wiechecki wystąpił w roli agresywnego chuligana,
szalikowca Widzewa, jadącego na mecz. Temat podchwyciły stacje telewizyjne, które wyspowiadały ministra z wstydliwej przeszłości. Przekonywał, że nie bardzo pamięta tamte wydarzenia, że to czas przeszły.
- Dajcie spokój, to młody człowiek, gorąca głowa, jak zawsze we wszystko zaangażowany - tłumaczy zadymiarskie czasy ministra jego dotychczasowy szef, europoseł Sylwester Chruszcz, który w Szczecinie
często chodził z Wiecheckim na mecze Pogoni. To właśnie przy Chruszczu Wiechecki rozwinął skrzydła, piął się po szczeblach partyjnej kariery. W końcu został jego asystentem, przygotowując wystąpienia w
Parlamencie Europejskim, w którym Chruszcz jest wiceszefem komisji transportu. Pytany o asystenta Chruszcz bez namysłu rzuca: ambitny. I dodaje enigmatycznie, że Wiechecki będzie zawsze bliskim
człowiekiem w gronie zaufanych szefa, bo umie skutecznie przyciągać innych.
Po raz pierwszy Wiechecki dał się poznać szerszej publiczności cztery lata temu, gdy LPR jako swego kandydata na
prezydenta Szczecina zgłosiła płk Ryszarda Chwastka. O szefie 12. Dywizji Zmechanizowanej mówiła wtedy cała Polska - z żalu, że nie dostał generalskich lampasów albo na znak protestu przeciw niejasnym
zasadom awansu w polskiej armii (kwestia nie została wyjaśniona), wypowiedział posłuszeństwo swoim szefom. Lidze przydała się popularność pułkownika, a osobą, która zabierała głos podczas spotkań z
potencjalnymi wyborcami, był właśnie Wiechecki. Potem występował właściwie na każdej konferencji LPR, niezależnie od tego, kto był gwiazdą spotkania. Przez te ostatnie cztery lata ostro pracował: skończył
ekonomię i prawo, ukończył aplikację sędziowską, został wpisany na listę adwokatów. Objął też rząd dusz Wszechpolaków, stając na czele wydziału szkoleniowego MW. Pisał artykuły do "Nowej myśli polskiej
" i "Wszechpolaka".
Jak ojciec
Wielu Wszechpolaków patrzy na Wiecheckiego z uwielbieniem.
- Jest dla mnie jak ojciec - mówi poważnie Krzysztof Adamiak, szef MW w Szczecinie. -
Bardzo wymagający, dopingujący do pracy. Dzięki niemu wybrałem właściwą drogę, właściwy kierunek studiów, rozwinąłem ambicje życiowe. Często przeprowadzał rozmowy wychowawcze z podwładnymi, naprawdę
rozmawiało się z nim jak z tatą. Można się było wściekać, ale i tak później się okazywało, że jak ojciec, miał rację.
Za rządów Wiecheckiego Wszechpolacy zorganizowali szereg happeningów, drażniąc
konkurentów politycznych. Gdy z kampanii prezydenckiej wycofał się Włodzimierz Cimoszewicz, Wszechpolacy zażądali, by SLD wycofało się, z kampanii wyborczej i wręczyli politykom Sojuszu "Akt zgonu SLD
". Gdy UW przekształcała się w Partię Demokratyczną, ogłosili koniec "Mumii Wolności". Gdy na zaproszenie Andrzeja Leppera w Szczecinie zjawiła się delegacja chińskich komunistów, MW namalowała
kształt zabitego człowieka przed siedzibą Samoobrony.
Wszechpolakom zaimponowało, gdy Wiechecki dostał się do Sejmu, choć dostał niewiele ponad 6 tys. głosów. Od razu stał się widoczny - został
wiceprzewodniczącym komisji ustawodawczej, członkiem komisji sprawiedliwości i przewodniczącym komisji nadzwyczajnej ds. rozpatrzenia projektów ustaw o zmianie ustawy o IPN. Zasłynął wypowiedzią, że przed
komisją orlenowską powinien stanąć Jacek Piechota, były minister gospodarki.
Wiechecki najczęściej się chwali zablokowaniem prywatyzacji Zespołu Elektrowni Dolna Odra. Działania Wiecheckiego poseł
Jacek Piechota nazywa zadymiarstwem i próbą wykorzystania protestu jakiejś grupy dla zbijania kapitału politycznego.
- Wiechecki to dogmatyk, który nie dopuszcza kompromisów - uważa Radosław Popiela
szef demokratów w regionie.
Inni nie są tak krytyczni, dają Wiecheckiemu czas, licząc, że załatwi coś dobrego dla Zachodniopomorskiego, na przykład lokalizację gazoportu.
Gdy nowy minister
odebrał telefon kilka godzin po nominacji, na pytanie, czy nie czuje się oszołomiony nagłym sukcesem, odpowiedział skromnie: przyjmuję z pokorą wszystko, co niesie los.
Partyjni koledzy ministra
twierdzą, że akurat jemu los może przynieść jeszcze niejedną niespodziankę.