Dyskusja o znaczeniu podatku tonażowego dla polskich armatorów zdominowała ostatnie wyjazdowe posiedzenie sejmowej komisji infrastruktury,
które odbyło się w Szczecinie. Nie obyło się bez wzajemnych polemik i podkreślania zasług kolejnych rządów w forsowaniu ustawy, która miałaby taki podatek wprowadzić w życie.
Armatorzy nie rejestrują
statków w Polsce, bo musieliby płacić 19-procentowy podatek dochodowy. Wolą, aby ich jednostki pływały pod prawem rajów podatkowych, np. w barwach Cypru czy Malty, bo tam zapłacą zaledwie 4,5 proc.
podatku.
Po nieudanej próbie wprowadzenia w Polsce drugiego rejestru żeglugowego, który przy wsparciu finansowym państwa zachęciłby armatorów do ponownego rejestrowania frachtowców pod narodową flagą,
teraz cała nadzieja pokładana jest w podatku tonażowym. W tej zryczałtowanej formie płatności uwzględnia się wielkość statku. Taka zasada jest wygodna dla armatorów. Ale, jak powiedziała posłanka
Magdalena Kochan (PO), sam podatek nie rozwiąże jeszcze problemów polskich kompanii żeglugowych. -To tylko jeden z elementów - uznała.
Na konferencji prasowej obecna była Janina Mętrak, dyrektor
departamentu transportu morskiego w Ministerstwie Transportu i Budownictwa. W resorcie, jak poinformowała, pracuje już 10 lat. Dziennikarze zapytali ją retorycznie, czy wierzy, że podatek tonażowy wejdzie
w życie, skoro poprzedni minister walczył o jego wprowadzenie całą kadencję - projekt ustawy ciągle był w uzgodnieniach międzyresortowych. Długo blokował go też minister finansów.
Według Tadeusza
Jarmuziewicza (PO), wiceprzewodniczącego sejmowej komisji infrastruktury, sprawa podatku tonażowego jest testem dla państwa. - To test, na ile minister finansów będzie się w stanie posunąć, aby ratować
branżę żeglugową - stwierdził.
Takiego "dramatu" nie widzi Joachim Brudziński (PiS). - Obecnie nie ma żadnych tarć w kwestii uzgodnień między resortami - zauważył. Brudziński przypomniał, że
proponował, aby z projektem ustawy przejść od razu do kolejnych etapów prac, bez powoływania podkomisji.
Janina Mętrak zasugerowała, aby nie manipulować przy projekcie tej i innych ustaw morskich. -
Ustawa o podatku tonażowym jest projektem pomocowym i wymaga notyfikacji w Komisji Europejskiej. W tej chwili trwa korespondencja między resortem transportu a KE. Odpowiadamy na bieżące pytania Brukseli w
sprawie wszystkich proponowanych mechanizmów. Komisja musi dopytać o szczegóły, aby zdecydować, czy proponowane zapisy mieszczą się w dozwolonej przez UE pomocy publicznej dla sektora - poinformowała
dyrektor departamentu.
Mętrak podkreśliła, że gdy polski rząd wynegocjuje z KE, iż pomoc jest dozwolona, każda późniejsza zmiana zapisów będzie wymagała kolejnej notyfikacji z Brukseli.
Jednak w
opinii shippingowców sam podatek tonażowy, choć bardzo ważny, prawdopodobnie nie skusi armatorów do rejestrowania frachtowców pod polską banderą. Koniecznych będzie kilka kolejnych ustaw czy nowelizacji,
dotyczących np. pracy na statkach. W tym wypadku istotne będzie, na ile państwo byłoby skłonne zdjąć z armatorów ciężar kosztów pracy przy zatrudnianiu załóg pod polskim prawem. Niewiadomą są także
związkowcy, którzy będą bronić warunków pracy marynarzy.