Rybacy z Jarosławca narzekają, że przez strzelania organizowane cztery razy w tygodniu przez wojsko na poligonie
morskim nie mogą wypływać w morze. Piątym dniem w tygodniu przymusowego postoju w porcie jest administracyjny zakaz połowu dorszy w niedzielę. Te czynniki - według słów właścicieli kutrów odcinają ich od
łowisk i prowadzą do bankructwa.
Aby spróbować znaleźć rozwiązanie tego problemu Grzegorz Hałubek, prezes Związku Rybaków Polskich, oraz kilku protestujących właścicieli kutrów z Jarosławca spotkało
się z Ryszardem Marcinkowskim, komendantem Centralnego Poligonu Sił Powietrznych w Ustce. Później udali się do Zbigniewa Gałka, wójta gminy Postomino.
- Zarówno wojsko, jak i wójt zapewnili nas, że
postarają się pomóc rybakom, którzy są zagrożeni bankructwem - powiedział Grzegorz Hałubek. - Liczę, że szczególnie rozmowy z wójtem są początkiem walki o odszkodowanie od wojska.
- Bierzemy na siebie
całą część pomocy formalnej i prawnej dla właścicieli kutrów z Jarosławca - zadeklarował wójt Gałek. - Podejmiemy wszelkie działania, nawet z interwencją na najwyższym szczeblu włącznie, aby pomóc tym
mieszkańcom naszej gminy.
Wójt zaznacza, że kolejną sprawą jest walka o odszkodowania.
- Skoro wojsko zarabia na poligonie organizując strzelania, to niech wypłaci pieniądze za przestój kutrów -
uważa Gałek, który zapowiada także pomoc w tej materii. - Ale z doświadczenia wiem, że nie jest łatwo uzyskać od nich pieniądze.
Wojsko deklaruje pomoc i obiecuje interweniować w sprawie...
niedzielnego zakazu połowu dorszy.
- Będziemy popierali rybaków w tej kwestii i namawiali do anulowania tego rozporządzenia - zapewnił nas komendant Ryszard Marcinkowski. - Jednak rozmowy na temat
odszkodowań na tym szczeblu są nie na miejscu i takich nie prowadziłem z rybakami.