Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Bronił toru wodnego

Kurier Szczeciński, 2006-04-12

Dzięki temu kapitanowi polskie statki nie muszą pytać Niemców o prawo wejścia do portów w Świnoujściu i w Szczecinie. Nim jednak Józef Stebnicki został postawiony przed zadaniem swego pracowitego życia, musiał pokonać drogę z Rzeszowszczyzny nad Bałtyk. - Ojciec urodził się w 1932 roku. Z opowieści wiem, że był w harcerstwie. Z kolegami pływali Wisłą łodziami do Gdańska. I tak zaszczepił w sobie morskiego bakcyla - opowiada syn Marek. Przyszły kapitan pojawił się w końcu w Gdyni i zdał egzamin do Szkoły Jungów. Potem była Państwowa Szkoła Morska w Szczecinie - Wydział Nawigacyjny. Pierwsza praca to etat w Centralnym Zarządzie Rybołówstwa Morskiego w Szczecinie. - Tata miał trudne początki, łącznie z zakazem pływania, gdyż dziadek był w AK. Tymczasem musiał jakoś utrzymać rodzinę. Przeniósł się więc do Urzędu Morskiego. Tam poznał mamę - Mirosławę. Aby zarobić na życie, ojciec imał się różnych prac. Zdobył nawet licencję sędziego narciarstwa. Mając już 6 lat jeździłem z nim na narty - opowiada syn. Kroczkami ku morzu Tak więc od 1953 r. Józef Stebnicki pracował w Szczecińskim Urzędzie Morskim jako inspektor pokładowo-nawigacyjny, a w dwa lata potem poszedł na posadę w Zarządzie Portu Szczecin w wydziale pilotażu. Pilotował statki na torze wodnym. W ramach urlopów szkoleniowych pływał już także - od czasu do czasu - na statkach jako III, II lub I oficer. Przez rok wykładał w Szkole Rybołówstwa Morskiego. Jednym z przełomowych w karierze zawodowej Stebnickiego był rok 1964, gdy na stałe zatrudnił się w PŻM. To w tej firmie zdobył dyplom kapitana żeglugi wielkiej. To także u tego armatora opłynął świat "Ziemią Wielkopolską" jako dowódca. Tam też został pierwszym kapitanem promu "Gryf", który w 1967 r. zainaugurował żeglugę na trasie ze Świnoujścia do Ystad. Epizodem była m.in. praca w PLO. W 1971r. został głównym nawigatorem w PŻM. W 1975 r. skończył studia na WSM - Z tego czasu utkwił mi okres, gdy razem się uczyliśmy. Ojciec uczył się na studiach magistersko-inżynierskich, a ja mu pomagałem, gdyż byłem w liceum - opowiada Marek Stebnicki. Jak wspominał w pożegnalnym artykule kpt. Wiktor Czapp, Stebnicki senior skończył w tamtym okresie także kurs dowodzenia dużymi statkami oraz kurs manewrowania dużymi jednostkami we francuskim ośrodku szkoleniowym Port Revel. W 1977 r. minister powołał go na stanowisko dyrektora naczelnego Urzędu Morskiego w Szczecinie. "Otoczył się fachowcami, ściągając ich z morza, i zbudował silne struktury organizacyjne urzędu. Prowadził kapitańskie rządy" - wspominał na łamach prasy Czapp. Spór o granicę Jednak Stebnicki nie zdawał sobie sprawy, że podczas 13 lat dyrektorowania poddany zostanie bardzo trudnej próbie, gdy pojawi się polsko-NRD-owski konflikt o tor podejściowy do Świnoujścia. Komunistyczne władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej po swojemu wytyczyły granicę morską z Polską. W efekcie spór o prawo do korzystania z dostępu do naszych portów oparł się nawet o kanonierki. Do pierwszego incydentu doszło w styczniu 1986 roku. W oczekiwaniu na wejście do Świnoujścia na kotwicowisku nr 3 zatrzymał się wtedy "Generał Ignacy Prądzyński". Niemiecka patrolówka nakazała mu opuszczenie tego rejonu. Kapitan odmówił. Wkrótce rozpoczęły się dwustronne, międzypaństwowe rozmowy. Niestety, po dwóch latach podobny problem miał kapitan polskiego "Narwika". Zwrócono mu wówczas uwagę, że znajduje się na... enerdowskich wodach terytorialnych. Wtedy jednak na wieść o ingerencji jednostki wojennej NRD, ze Świnoujścia wypłynęły okręty marynarki wojennej. Do starcia nie doszło, ale polska prasa grzmiała, że "Polska od Bałtyku odepchnąć się nie da". W całym konflikcie na wysokości zadania stanął dyrektor Stebnicki, który wcześniej zaalarmował władze, a potem przyczynił się do wytyczenia korzystnego przebiegu granicy morskiej. Wody rozgraniczono w 1989 r. - Ojciec bardzo przeżywał ten konflikt. To go kosztowało wiele nerwów, zdrowia i wyjazdów do Warszawy. Ale gdyby nie te zabiegi, wpływające do Świnoujścia statki musiałyby pytać Niemców o zgodę - mówi syn Marek. W 1990 r. Stebnicki odszedł z Urzędu Morskiego, aby przed emeryturą jeszcze przez dwa lata popływać w PŻM. Nieoczekiwanie zmarł w 2001 r. Pozostawił następców: synów Marka i Krzysztofa, którzy także są kapitanami żeglugi wielkiej. Stąd mówiono o nim "kapitan - ojciec kapitanów". Natomiast córka Małgorzata ukończyła Wydział Inżynierii Transportu Politechniki Szczecińskiej. 6 kwietnia minęła piąta rocznica śmierci kapitana żeglugi wielkiej Józefa Stebnickiego.
 
(kl)
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl