Podczas wizyt w państwach zachodnich nasi politycy namawiają tamtejszych
inwestorów do lokowania w Polsce pieniędzy i prowadzenia interesów nad Wisłą. Ale kiedy już któryś z nich zdecyduje się na taki krok, musi mieć wiele samozaparcia i uporu, aby nie zniechęcić się panującą
biurokracją, przepisami nieprzystającymi do rzeczywistości oraz innymi przeszkodami. Przykładem mogą być nie najlepsze, jak dotąd, doświadczenia Szwedów, zamierzających włączyć się w naszym kraju w nurt
interesów paliwowo-gazowych.
Sadkora Energy AB z Helsingborga (ze 100% kapitałem szwedzkim), poprzez bałtyckie porty na Litwie, Łotwie i w Estonii, przeładowuje ok. 3,5 mln t ropy naftowej i olejów
ciężkich, które sprzedaje w portach zachodniej Europy i Zatoki Meksykańskiej. Teraz, poprzez Polskę, chce otworzyć nowy korytarz transportowy, dzięki któremu obroty tymi produktami przez port gdański
zwiększyłyby się o ponad 2 mln t rocznie.
Spółka-córka Sadkory - Baltica Inc., która w Polsce zajmuje się inwestycjami i logistyką, od kilku miesięcy czeka na decyzję, mającą umożliwić rozpoczęcie
procesu przygotowawczego do właściwej inwestycji - budowy nowego terminalu przeładunkowo-składowego w gdańskim porcie (patrz: "Namiary" 18 i 20/2005). Na terenie Siarkopolu (i w ścisłej współpracy z
tą spółką) ma powstać park 5 zbiorników, z których 3 (każdy o pojemności po 33 tys. m3) przeznaczone zostaną do przechowywania ropy naftowej, a 2 (po 20 tys. m3) - olejów opałowych. Lokalizacja ta ma
wiele zalet, ponieważ istniejąca infrastruktura umożliwia dostawy zarówno drogą morską, jak i lądową.
Jacek Mieszkowski, prezes zarządu spółki Baltica Inc., podkreśla, że takie położenie sprzyja
realizacji idei, jaka przyświeca całemu projektowi. - Zakres usług, które będą mogły być świadczone przez terminal, umożliwi zróżnicowanie nie tylko kierunków dostaw ropy naftowej i olejów opałowych, ale
i środków transportu, przy pomocy których te dostawy będą realizowane, a więc transportu morskiego, kolejowego i drogowego - mówi J. Mieszkowski. Dzięki tej inwestycji będzie możliwe elastyczne kierowanie
dostawami tych surowców oraz zapewnienie kontrahentom usług transportowych czy składowych - w zależności od ich potrzeb.
Otóż, ropa i oleje będą importowane z Rosji i Kazachstanu, do terminalu
kolejowego, budowanego w rejonie Kaliningradu, przez kolejną spółkę-córkę Sadkory - Gerdex. Tam przeładowane zostaną do polskich cystern i przetransportowane do zbiorników w Siarkopolu, który ma znakomitą
bocznicę kolejową, umożliwiającą przeładunek dużych ilości surowców czy produktów, w tym także wymagających podgrzewania. (Służy do tego niedawno zmodernizowana kotłownia.)
Niezależnie od tego, mogą
one być transportowane z Kaliningradu również małymi tankowcami, które zawiną wówczas do gdańskiego portu, do oddalonego zaledwie o kilkaset metrów nabrzeża Obrońców Poczty Polskiej, połączonego z terenem
Siarkopolu rurociągami, używanymi kiedyś do tłoczenia siarki płynnej. Ropa lub oleje, magazynowane w zbiornikach, będą następnie trafiać na większe jednostki, cumujące w Porcie Północnym, do którego
również ma być zbudowany rurociąg. Stamtąd zostaną wysłane do Rotterdamu, lub za ocean.
Sadkora czeka teraz na sfinalizowanie kontraktu, który pozwoli jej na przygotowanie inwestycji. Chodzi o
ostateczne badania geologiczne gruntu, na którym staną zbiorniki, przetargi na prace projektowe i wykonawcze oraz na inne niezbędne formalności, łącznie z pozwoleniem na budowę. Prezes J. Mieszkowski
ocenia, że wszystko to powinno zakończyć się jesienią br. Na początku 2007 r. miałyby się rozpocząć prace budowlane i w 6 miesięcy później zakończony byłby I etap inwestycji: jeden zbiornik na ropę
naftową i jeden na olej, a także wszystkie niezbędne elementy infrastruktury, łączące park zbiorników z bocznicą kolejową, nabrzeżem Obrońców Poczty Polskiej i Portem Północnym. Natomiast po roku od tego
momentu, czyli w połowie 2008 r., terminal miałby osiągnąć docelową zdolność przeładunkową: 2 mln t ropy i 800 tys. olejów opałowych. Całość ma kosztować inwestora co najmniej 30 mln USD.
To nie
jedyny projekt Sadkory w tej części Bałtyku; na nabrzeżu Śląskim w gdyńskim porcie chce ona wybudować inny terminal - do przeładunku gazu LPG, pochodzącego z procesów rafinacyjnych. Od półtora roku firma
czeka na decyzję o warunkach zabudowy, zaskarżoną 6 miesięcy temu przez Petrolinvest - sąsiada, a zarazem konkurenta zza miedzy - do samorządowego kolegium odwoławczego (patrz: "Namiary" 18 i
20/2005).
- Z miesiąca na miesiąc firma czeka na możliwość przystąpienia do przygotowania całej inwestycji, która kosztować ma ok. 6 mln euro - mówi prezes Mieszkowski.
Według projektu, na
nabrzeżu powstanie terminal LPG z systemem podziemnych zbiorników, o łącznej pojemności 9 tys. m3, ze stanowiskiem przeładunkowym dla tankowców oraz stanowiskami do obsługi 6 cystern kolejowych i 3
autocystern. Tu również realizacja podzielona zostanie na etapy, z których pierwszy ma zostać zakończony po półrocznej budowie. Wówczas to, gotowe mają być zbiorniki o pojemności 3,2 tys. m3 oraz cały
ciąg technologiczny, który po roku osiągnie zdolność przeładunkową na poziomie 150 tys. t gazu rocznie. Drugi etap przewiduje dalsze zwiększanie tego potencjału, ale docelowe wielkości zależeć będą od
sytuacji rynkowej. W odróżnieniu od gdańskiego terminalu naftowego, nastawionego na obsługę kontrahentów zagranicznych, gdyński terminal przeładowywać będzie gaz płynny przeznaczony wyłącznie dla polskich
odbiorców.
Od kilku lat, w naszym kraju wzrasta bowiem zużycie gazu LPG do celów grzewczych, dla potrzeb gospodarstw domowych, ale nade wszystko, jako alternatywne paliwo do samochodów. Według
danych Polskiej Organizacji Paliw Płynnych, Polska jest liderem w Europie pod względem liczby aut napędzanych gazem, których w 2005 r. było 1,77 mln. Natomiast liczba stacji sprzedających LPG, wynosiła w
ub.r. ok. 6600, co jest już światowym rekordem. Łącznie więc, w 2005 r., nasz kraj zużył 2,445 mln tego gazu, co oznacza prawie podwojenie zużycia w ciągu pięciu lat. Trzeba zaznaczyć, że tylko 280 tys. t
pochodziło z krajowej produkcji, a zdecydowana większość - z importu.
Tak dynamiczna konsumpcja kusi inwestorów, bo - jak dotąd - przez dwa morskie terminale: Gaspolu w Gdańsku i Petrolinvestu w
Gdyni, przypływa do nas ok. 250-270 tys. t LPG. Zwiększenie podaży gazu na naszym rynku oznaczałoby zapewne obniżenie jego cen dla odbiorców, a więc - mniejsze zyski dla dystrybutorów. Czy to obawa przed
konkurencją sprawia, że metodami administracyjnymi nie dopuszcza się nowych do podziału intratnego, gazowego "tortu"?