DO Polskiej Żeglugi Morskiej zawitali niedawno kontrolerzy z Ministerstwa Skarbu Państwa, by sprawdzić, czy armator nie przepłaca za
kupowane w zagranicznych stoczniach statki. W branży żeglugowej spekulują, kto mógł doradzić ministrowi taką kontrolę. - To nie ja - odpowiada Paweł Brzezicki, gospodarczy doradca premiera i były dyrektor
szczecińskiej kompanii.
- Kontrolę przeprowadziliśmy od 16 do 18 marca na polecenie ministra Jasińskiego - informuje Magdalena Nienałtowska z biura prasowego MSP. - Badano ekonomiczną zasadność decyzji
kierownictwa PŻM dotyczących w szczególności zakupu statków w chińskiej stoczni w aspekcie konkurencji cenowej - cytuje Nienałtowska. Dodaje, że kontrolerom chodziło także o zakup przez PŻM promu. Chcieli
się również dowiedzieć, dlaczego armator nie korzysta z usług polskich stoczni.
- Kto mógł być sprawcą tej kontroli? Niech pan pyta w ministerstwie - odsyła Mirosław Folta, przewodniczący rady
pracowniczej PŻM. - Myślę, że jej przyczyną były doniesienia w prasie, gdzie wypowiadał się p. Brzezicki. Tymczasem nie jest prawdą, co sugerował były dyrektor, że kupujemy w Chinach masowce po 30 mln
USD. Płacimy za nie o wiele mniej.
Jak informuje Paweł Szynkaruk, obecny dyrektor PŻM, kontrola dotyczyła zakupów stoczniowych od 2003 r. - Nie przypominam sobie, żeby w poprzednich latach taka
kontrola resortu miała miejsce - przyznaje Szynkaruk. - Nie będę też spekulował, kto mógł być jej pomysłodawcą.
Dla wielu pracowników firmy dziwne jest jednak pojawienie się kontrolerów w kilka dni po
jednym z artykułów prasowych, w którym Brzezicki zaatakował kierownictwo firmy za nowe kontrakty. W efekcie przedstawiciele ministra sprawdzili m.in. procedury obowiązujące przy podejmowaniu decyzji o
zakupie statku, a następnie przy zamawianiu jednostek. Szynkaruk przypomina, że dokumenty odnośnie planów odnowy floły PŻM w ciągu 10 lat były złożone w resorcie dużo wcześniej.
- To nie ja jestem
duchem sprawczym kontroli - twierdzi Paweł Brzezicki, doradca premiera. - Natomiast ci, którzy tak mówią, swoim działaniem potwierdzają, że dobrze się stało, iż Skarb Państwa interesuje się
przedsiębiorstwem.
Brzezicki wylicza, że gdy on kierował PŻM, miał w ciągu 6 lat aż 900 dni różnych kontroli, w tym dwie w MSP, z czego jednej nie wpuścił. - Dla p. Szynkaruka to dopiero pierwsza
kontrola.
Doradca premiera, oddelegowany obecnie do pomocy przy zarządzaniu Stocznią Gdańską, jest w konflikcie z obecnym kierownictwem armatora. Nadal uważa, że PŻM kupuje statki za drogo. - Mam ogląd
przemysłu stoczniowego od wewnątrz i w tej chwili jest najgorszy moment na podpisanie kontraktów. Powinni poczekać 2-3 miesiące, bo sytuacja się zmieni - mówi Brzezicki.
- Uważam, że kontrola wypadła
dla PŻM pozytywnie - odpiera M. Folta. - Wnioski pokontrolne nie zostały jeszcze przez p. ministra zaakceptowane - informuje z kolei Nienałtowska.