Sklep    |  Mapa Serwisu    |  Kontakt   
 
Baza Firm
Morskich
3698 adresów
 
Zaloguj się
 
 
Szybkie wyszukiwanie
Szukanie zaawansowane
Strona głównaStrona główna
Wszystkie artykułyWszystkie artykuły
<strong>Subskrybuj Newsletter</strong>Subskrybuj Newsletter
 

  Informacje morskie. Wydarzenia. Przetargi
Wydrukuj artykuł

Przełom dla prezesów?

Kurier Szczeciński, 2006-03-06
Odmienny obraz holdingu odmalował podczas ostatniego przesłuchania w Sądzie Okręgowym w Szczecinie ekspert z dziedziny Kodeksu spółek handlowych, prof. Stanisław Sołtysiński. Czy był to przełomowy świadek? Przypomnijmy, że podstawą do aresztowania, a potem oskarżenia członków zarządu stoczniowego holdingu było kilka ekspertyz, które dla Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu przygotowali biegli. W opinii wstępnej przygotowanej przez Stałego Biegłego Sądu Okręgowego w Szczecinie Stefana Koronczewskiego czytamy, że Stocznia Szczecińska Porta Holding poniosła straty na kilku transakcjach, a zarobiła na nich Grupa Przemysłowa, spółka, w której prezesi stoczni mieli udziały. Te umowy to - przypomnijmy - zakup przez Grupę Przemysłową nieruchomości Nowamyl w Nowogardzie, którą w 1999 r. kupiła ona za 3,5 mln zł, a sprzedała spółce Porta Nowa za 13,2 mln zł. Według biegłego, pośrednictwo to przyniosło SSPH stratę 9,7 mln zł i taki sam zysk GP. Podobnie było przy sprzedaży w 2000 r. udziałów spółki Allround Ship Service dla SSPH. Z pośrednictwem GP kosztowały one drożej. Z kolei przy transakcji sprzedaży przez Centromor akcji Stoczni Północnej dla SSPH, holding miał stracić 9,7 ml zł. Tu biegły zwrócił uwagę prokuratury na znaczny, "umowny" wzrost ceny akcji w krótkim czasie - aż o 253 proc. Poinformował też, iż w okresie przeprowadzania transakcji prezes Porty Holding był także przewodniczącym rady nadzorczej Centromoru, a jednocześnie udziałowcem GP. Nieprawidłowości dopatrzył się również w kupnie- sprzedaży akcji Porty Petrol i SSPH. Na tych operacjach GP miała zarobić 1,9 mln zł i 10,1 mln zł. Biegły zwracał uwagę, że te same osoby, właściciele GP, występują po obu stronach transakcji. Jego zdaniem, Grupa Przemysłowa nie należała do holdingu, lecz pasożytowała. Prokuratura powołała też innego biegłego, firmę Morison Finansista Audit, który uznał, że GP nie była spółką specjalnego przeznaczenia - co utrzymywali prezesi stoczni. Ekspertyzy i dowody W konsekwencji siedmiu członków zarządu Porty Holding oskarżono o to, że w latach 1999-2000 mieli narazić tę firmę na szkodę w wielkich rozmiarach, którą oszacowano na 68 mln zł. Grupa Przemysłowa miała zarobić ponad 28 mln zł. Zarzucono oskarżonym przekroczenie udzielonych im uprawnień i niedopełnienie ciążącego na nich obowiązku dbania o interesy stoczni. Według prokuratury, prezesi sami sobie pożyczali pieniądze, a zobowiązania GP były spłacane ze środków holdingu. Jak poinformowano w 2003 r. na konferencji prasowej w poznańskiej prokuraturze, Grupa Przemysłowa w ciągu dwóch lata kupiła akcje holdingu za 66 mln zł, a tymczasem nie dysponowała takimi środkami. W śledztwie wykorzystano również wiedzę i dokumenty urzędów kontroli skarbowej, biegłych z Federacji Stowarzyszeń Rzeczoznawców Majątkowych i ponad 100 świadków. Świat holdingów W prawie trzy i pół roku od powstania wstępnej opinii biegłego sądowego, w ubiegły wtorek Sąd Okręgowy w Szczecinie przesłuchał kolejnego świadka, którego przed oblicze Temidy przywołali sami prezesi. Zlecili oni bowiem odpowiedź na 11 pytań swojemu ekspertowi - Stanisławowi Sołtysińskiemu, profesorowi, współtwórcy Kodeksu spółek handlowych. Specjalista od KSH odpowiedział w opinii, jak widzi świat holdingu, czyli "zgrupowania spółek". Opinię prawną Sołtysiński sporządził jeszcze w październiku 2003 r. i skorzystał z dokumentów nadesłanych przez oskarżonych. Zastrzega, że nie badał ich kompletności. Zapoznał się również z ekspertyzą ekonomiczną biegłego sądowego ze Szczecina i stwierdził, że zawiera ona "szereg istotnych wad dotyczących aspektów prawnych działania holdingu". Według profesora, biegły rozpatruje transakcje w oderwaniu od strategii holdingu, a to podważa wnioski końcowe. Przed sądem Stanisław Sołtysiński powtórzył tezy z własnego opracowania. Poinformował, że w Polsce - a także w wielu krajach europejskich - nie ma prawa holdingowego, a przepisy dotyczące zgrupowania spółek są zapisane w kilku miejscach. Grupa specjalnego przeznaczenia Profesor nie miał jednak wątpliwości, że wbrew opiniom biegłych powołanych przez prokuraturę, Grupa Przemysłowa nie była spółką spoza stoczniowego holdingu, lecz wchodziła w jego skład. Przypomniał, że GP powstała w 1993 r. w wyniku ustaleń związanych z programem restrukturyzacji Stoczni Szczecińskiej. W 1999 r. stała się podmiotem dominującym (akcjonariuszem większościowym) w holdingu ok. 30 stoczniowych spółek. Według Sołtysińskiego, pełniła też rolę spółki specjalnego przeznaczenia (SPV). Jest to podmiot do zadań specjalnych, a celem jego powołania może być np. restrukturyzacja innych spółek grupy, konieczność pozyskiwania środków na przedsięwzięcia holdingu, transakcje handlowe itp. W przypadku Porty Holding SPV (Grupa Przemysłowa) przejęła rolę "narzędzia" do realizacji strategii grupy kapitałowej. Nadzorowała postępowanie układowe, była strażnikiem na wypadek wrogiego przejęcia, skupując akcje od banków. Była też pośrednikiem w transakcjach na rzecz holdingu. Profesor zauważył, że udziałowcy GP przyjęli też zasadę niewypłacania dywidendy oraz kierowania zysków w większości do Porty Holding lub jej spółek-córek. Sołtysiński nie podziela więc poglądu jednego z biegłych - Morison Finansista Audit sp. z o.o. - że GP nie była spółką specjalnego przeznaczenia. Dozwolone, gdy nie narusza Profesor twierdzi również, iż dozwolone są transakcje między spółkami holdingu, nawet z udziałem dominującego pośrednika, jakim była GP. W transakcjach między podmiotami grupy możliwe jest także odstępstwo od cen rynkowych i ich uzgodnienie. - Jest to dopuszczalne, gdy uzasadnione jest interesem holdingu, ale jednocześnie nie narusza interesów wspólników lub akcjonariuszy mniejszościowych, a także wierzycieli - podkreślił Sołtysiński. Według świadka, transakcji nie można rozpatrywać jedynie pod kątem skutku dla uczestniczących w niej spółek. Trzeba patrzeć na konsekwencje dla całej grupy firm. Profesor stwierdził jednak, że jeszcze 30 lat temu opinia biegłego sądowego mogłaby przeważyć: - Wówczas w praktyce większości państw europejskich panował pogląd, że decydujące znaczenie dla zarządu spółki zależnej (uczestniczącej w transakcji - red.) powinien mieć obowiązek maksymalizacji zysków, więc kierownictwo nie może uwzględniać interesów zgrupowania spółek - zeznawał świadek - Obecnie, od czasu wyroku francuskiego trybunału kasacyjnego w sprawie Rozenblum, orzecznictwo w wielu krajach europejskich dopuszcza jednak uwzględnienie interesu holdingu w decyzjach zarządów spółek zależnych. Zdaniem profesora, wskutek transakcji zmniejszenie zysków lub nawet poniesienie straty w spółce zależnej może być usprawiedliwione, o ile w dłuższej perspektywie podmiot ten odnosi korzyści z przynależności do holdingu. Według prof. Sołtysińskiego, takimi operacjami często zdobywa się taniej środki na jakiś wspólny dla holdingu cel. Takim celem mogło być uzyskanie pieniędzy na zakup własnych akcji, aby uchronić się przed możliwością wrogiego przejęcia przez firmę zewnętrzną. Jednak o tym, czy takie zagrożenie realnie istniało, oskarżeni będą musieli przekonać sąd. Według profesora, było ono realne. Sołtysiński stwierdził też m.in.: - Sam fakt ustalania wynagrodzenia w transakcjach między spółkami powiązanymi kapitałowo lub osobowo nie stanowi naruszenia przepisów KSH. Należy bowiem uwzględnić, że spółki należące do tego samego zgrupowania nie są konkurentami.
 
M. Klasa
Kurier Szczeciński
 
Strona Główna | O Nas | Publikacje LINK'a | Prasa Fachowa | Archiwum LINK | Galeria
Polskie Porty | Żegluga Morska | Przemysł okrętowy | Żegluga Śródlądowa | Baza Firm Morskich | Sklep | Mapa Serwisu | Kontakt
© LINK S.J. 1993 - 2024 info@maritime.com.pl