Zbigniew Zalewski nie jest już niewinny! Sąd odwoławczy uchylił w piątek wyrok, który oczyszczał go z zarzutu
próby wyłudzenia łapówki. Afera, w którą został uwikłany jeszcze się więc nie skończyła - sprawa została bowiem cofnięta do ponownego rozpatrzenia.
- Myślałem, że dzisiaj już będzie koniec - przyznał
zaraz po ogłoszeniu decyzji sądu. - A tak, jeszcze długo będę czekał na rozstrzygnięcie. Ale udowodnię swoją niewinność.
Przypomnijmy, że wiceprezydenta Zalewskiego wplątał w aferę jego były kolega
- Jan S. Zatrzymany za próbę wyłudzenia łapówki wyznał, że działał na polecenie Zalewskiego i to on kazał mu wziąć od przedstawicieli Hydrobudowy 100 tys. zł za pomoc w wygraniu organizowanego przez port
przetargu na rozbudowę nabrzeży.
Zalewski trzy miesiące siedział w tymczasowym areszcie. Nigdy nie przyznał się do popełnienia przestępstwa. W zakończonym w sierpniu 2005 r. procesie został
uniewinniony. Jana S., który przyznał się do winy, skazano na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat próby.
Ale prokurator nie zgodził się z decyzją sądu. Zaskarżył oba wyroki. Chce, by uznać obu
oskarżonych za wspólników świadomie łamiących prawo - żąda dla Zalewskiego 2 lat więzienia.
Sąd Okręgowy (wydział karno-odwoławczy) analizujący w piątek apelację prokuratury, nie wyrokował w
sprawie winy wiceprezydenta Zalewskiego. Skupił się jedynie na ocenie pracy sądu pierwszej instancji. Zauważył masę błędów, więc nakazał przeprowadzenie procesu jeszcze raz.
Zdaniem sędzi Bożeny
Majger-Strączyńskiej, prowadzący sprawę Zalewskiego sędzia Sądu Rejonowego źle sporządził uzasadnienie wyroku.
- Przytoczone są w nim wybiórczo relacje zeznań świadków - tłumaczy sędzia Strączyńska. -
Nie ma natomiast oceny dowodów. Nie wiadomo też, które wzięto pod uwagę, a które pominięto.
To nie koniec zarzutów skierowanych do sędziego Sądu Rejonowego. Sędzia Strączyńska ma zastrzeżenia również
do sposobu prowadzenia postępowania. Jej zdaniem, sąd nie panował nad przebiegiem procesu: protokoły przesłuchań są źle prowadzone, a świadkowie przesłuchiwani zbyt drobiazgowo - znaczna część protokołów
wręcz nie dotyczyła istoty rzeczy.
Sąd odwoławczy nie był więc w stanie stwierdzić, czy Zalewski chciał wyłudzić łapówkę. Błędna ocena dowodów, ich wybór i nierzetelny zapis nie pozwalają na
skonstruowanie odpowiedzi. Dlatego sprawa toczyć się będzie jeszcze raz.