Zgodnie z przewidywaniami Parlament Europejski odrzucił wczoraj projekt liberalizacji usług portowych w Unii
Europejskiej.
Przeciw dyrektywie głosowało aż 532 eurodeputowanych. Wśród nich byli socjaliści, Zieloni, duża część chadeków, a nawet liberałowie. Przeciw liberalizacji głosowali również polscy
deputowani. Głos za dyrektywą portową oddało 120 posłów.
Z zawetowania drugiej już próby wprowadzenia nowego prawa w UE cieszą się w zespole portów Szczecin i Świnoujście. - To był zły pomysł, aby
marynarze, a nie dokerzy, mogli rozładowywać statki - mówi Krzysztof Kowalewski, prezes spółki Drobnica-Port Szczecin.
- Cieszę się, że odrzucono ten projekt, bo porty i dokerzy są po to, aby
obsługiwać statki - dodaje Bogdan Walczak, szef działu marketingu Bulk Cargo Port Szczecin. - W tej dyrektywie najbardziej nie podobał mi się enigmatyczny zapis, że o tym, kto się zna na pracy w porcie,
decydować będą jakieś bliżej niesprecyzowane gremia.
W zamierzeniu zwolenników, dyrektywa miała dopuścić do przeładunku w portach inne podmioty i w ten sposób przełamać monopol dotychczasowych firm
oraz spowodować obniżkę cen usług. Europejscy portowcy uznali, że to jest zagrożenie dla ich miejsc pracy, a także dla bezpieczeństwa przeładunków i żeglugi.
Eurodeputowani skrytykowali Komisję
Europejską za to, że nowy projekt prawa portowego praktycznie niczym nie różnił się od poprzedniego.
W poniedziałek przed Parlamentem Europejskim w Strasburgu protestowało przeciwko dyrektywie
kilka tysięcy dokerów z całej Unii Europejskiej, w tym 40 z Polski. W ruch poszły petardy, kamienie i butelki.
Nieoficjalnie wiadomo, że za lobbingiem na rzecz dyrektywy stały duże kompanie żeglugowe,
które chciały sobie obniżyć koszty działalności.