Dwaj polscy marynarze, członkowie załogi holownika Jaguar, zginęli w wypadku, do którego doszło 18 listopada
br., w cieśninie Sund, na wysokości nadbrzeżnego miasteczka Barsebeack, ok. 20 km na północ od Malmoe. Jednostka, z kadłubem statku na holu, płynęła z Gdyni do Rotterdamu.
Marynarze pracowali przy
urządzeniu trzymającym linę holowniczą, gdy pękł jeden z jego elementów. Nagle zwolniona, napięta stalowa lina, uderzyła marynarzy, wyrzucając ich za burtę. Na radiowy sygnał kapitana Jaguara, akcję
ratunkową rozpoczęły szwedzkie i duńskie statki oraz helikoptery. Po ok. godzinie poszukiwań duński helikopter odnalazł w morzu jednego z marynarzy. Był ranny i nieprzytomny. Przetransportowano go do
szpitala w szwedzkim Lund, gdzie zmarł nie odzyskując przytomności. Poszukiwania drugiego kontynuowano aż do późnych godzin popołudniowych. Przerwano je, gdy służby ratunkowe uznały, że nie ma szans
przeżycia. Temperatura wody w tym rejonie wynosiła zaledwie 8°C. Holownik przerwał rejs i zakotwiczył przy szwedzkim brzegu. Przedstawiciele szwedzkiej służby ochrony wybrzeża, po dokonaniu
oględzin, stwierdzili, że był to tragiczny wypadek.