Grupa około 30 aktywistów Greenpeace, pochodzących z 10 państw, przez pięć godzin prowadziła w czwartek akcję na redzie
portu w Gdyni mającą na celu uniemożliwienie wejścia do portu pływającego pod banderą chorwacką statku "Hope" z ładunkiem zmodyfikowanej genetycznie soi. To pierwsza tego typu akcja w Polsce.
Akcję zatrzymywania statku ekolodzy rozpoczęli w czwartek około godziny 14. Kilku członków Greenpeace, używając sprzętu alpinistycznego, wspięło się po burcie na wysokość pokładu statku; na burtach
jednostki rozwiesili transparenty "Polska nie chce GMO (genetycznie modyfikowanych organizmów)".
Jeden z działaczy Greenpeace przykuł się do łańcucha kotwicznego zatrzymanego statku. Dwóch innych,
używając m.in. lin, przyczepiło się do burt. Wokół statku pływało sześć łodzi motorowych Greenpeace. Kilkadziesiąt metrów od jednostki znajdował się żaglowiec ekologów "Udine", z pokładu którego
koordynowana była prowadzona przez nich akcja. Brało w niej udział 30 osób z 10 krajów, m.in. z Polski, Niemiec, Rosji, Finlandii, Czech, Słowacji.
Według rzecznika Greenpeace Polska Jacka
Winiarskiego, akcja miała trwać tak długo, dopóki jednostka nie odpłynie do Argentyny lub protestujący nie zostaną zatrzymani przez organa ścigania. Winiarski dodał, że może zostać przerwana, jeśli
pogorszy się pogoda. Wieczorem pogoda na Bałtyku pogorszyła się. Według ekologów, z modyfikowanej soi produkowana jest pasza, którą są karmione zwierzęta; mięso, jaja czy mleko pochodzące od nich mogą -
zdaniem Greenpeace - być potencjalnie szkodliwe dla zdrowia ludzi.