Dwa doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa dotyczące spółki Ship-Service w Szczecinie wpłynęły
do prokuratury. Jedno dotyczy dwóch członków byłego zarządu Orlenu, a złożyło je obecne kierownictwo tej firmy. Drugie natomiast odnosi się do trzech członków zarządu Ship-Service.
- Potwierdzam, że
takie zawiadomienia zostały do nas skierowane -mówi prok. Jerzy Balicki, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie, która skupia w swych rękach najważniejsze śledztwa w aferze paliwowej. - Wiem, że
jedno z tych zawiadomień wpłynęło najpierw do Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Zarząd Orlenu chce, aby prokuratorzy sprawdzili, czy dwaj poprzedni członkowie zarządu koncernu - Krzysztof C. i
Wojciech W. nie dokonali przestępstwa, doprowadzając trzy lata temu do zakupu Ship-Service (S-S) przez Orlen. Szczecińską spółkę sprzedawał wówczas jej prezes Jerzy K. Prokuratura będzie musiała dociec,
czy narazili oni koncern na stratę finansową, gdyż akcje które kupił Orlen, podlegały zajęciu komorniczemu za długi firm Jerzego K. Pomimo tego koncern z Płocka uważał, że nabył akcje zgodnie z prawem.
Teraz pośrednio przyznaje się, że prawdopodobnie mógł się mylić.
Drugie zawiadomienie, tym razem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd Ship-Service, skierował do prokuratury
prokurent, który z ramienia PKN Orlen od niedawna kieruje szczecińską spółką. To efekt przeprowadzonego w S-S audytu. W doniesieniu znalazły się nazwiska prezesa - Jerzego K. (aktualnie w areszcie) oraz
byłych wiceprezesów - Dariusza S. i Edmunda R., byłego prezydenta Szczecina.
- W doniesieniu znalazły się zarzuty o nieprawidłowościach w finansowaniu grupy Ship-Service. Wspominamy również o
luksusowym volvo, którego zakup obciążył spółkę, natomiast pojazd był używany przez rodzinę prezesa - mówi enigmatycznie Bogdan Zegar, prokurent Ship-Service.
Edmund R. twierdzi, że nie zna treści
doniesienia do prokuratury. Dodaje jednak: - Nie miałem ani uprawnień, ani nie podpisywałem żadnych dokumentów handlowych. Te sprawy były wyłącznie w kompetencjach prezesa S-S. Jako jeden z trzech
członków zarządu podpisywałem się natomiast pod częścią dokumentów formalnych, dotyczących funkcjonowania organów statutowych firmy.
Bogdan Zegar uważa, że rola Edmunda R. w podejmowaniu decyzji była
znikoma, a sprawy podjęte w doniesieniu do prokuratury nie leżały w jego kompetencjach. - Mógł on jednak zgłosić głos odrębny lub nie zgodzić się podczas posiedzeń zarządu na niektóre decyzje. I to był
jego błąd - dodaje.