Nowoczesny sonar chce kupić Urząd Morski w Szczecinie. Tego typu urządzenie służy m.in. do kontroli stanu dna i lokalizacji
przeszkód podwodnych.
Jak poinformowała nas Ewa Wieczorek, rzeczniczka prasowa UMS, przetarg na zakup sonaru ma być rozstrzygnięty w połowie października. Urządzenie nie jest tanie (ponad 60 tys.
euro).
- Urząd Morski miał dotychczas sondę wielowiązkową. Takie urządzenie nie daje jednak dokładnego obrazu, jaki uzyskamy sonarem - wyjaśnia Wieczorek.
Dla sondy przeszkody na dnie mogą pozostać
niezauważone, gdyż wiązki ultradźwięków wysyłane są z góry. Urządzeniem takim można jedynie zmierzyć głębokość kontrolowanego akwenu.
Tymczasem sonar wysyła fale dźwiękowe, które po odbiciu od obiektu
rzucają cień na ekranie monitora. - Urządzeniem tym będziemy przy okazji lokalizować podwodne obiekty, jednak głównie posłuży do badania dna i jego struktury, a także do oglądania pod wodą umocnień
brzegowych - tłumaczy rzeczniczka.
Sonarem kontrolowane mogą być np. umocnieniach brzegów Kanału Piastowskiego, które niedawno wykonano na zlecenie UMS.
- Poukładane tam są kamienie i inne
elementy. Wkrótce jakość wykonania robót i stan brzegu będzie można obejrzeć sonarem - mówi Wieczorek.
Przypominający torpedę sonar będzie holowany za statkiem na kablu o długości do 3 metrów.
Urzędowi Morskiemu przydałby się jeszcze magnetometr do wykrywania przeszkód metalowych. - Zapadła decyzja, że i takie urządzenie będziemy kupować. Jego cena jest zbliżona do ceny sonaru - mówi E.
Wieczorek.
Tymczasem na Zatoce Pomorskiej trwa wydobywanie 3,5-kilometrowego odcinka starego kabla biegnącego z miejscowości Pionierskij w Obwodzie Kaliningradzkim do Ahlbecku w Niemczech, który
mierzy łącznie ponad 500 km. Urząd Morski chce bowiem udostępnić statkom większy obszar kotwicowiska nr 3.
W tym przypadku lokalizacji odcinka kabla dokonano prostą "mechaniczną" metodą. -
Poszukiwania prowadzone były na obszarze o wymiarach 2 na 3,5 km poprzez wleczenie kotwicy po dnie. Każde jej zaczepienie o jakąś przeszkodę było sprawdzane przez nurka. Kabel był zakopany w piachu, więc
urządzenia elektroniczne nie byłyby przydatne - tłumaczy rzeczniczka.