- Uważamy, iż program pomocy dla naszej stoczni przez państwo w ogóle nie powinien być w Brukseli badany - mówi
Andrzej Stachura, prezes Stoczni Szczecińskiej Nowej. Tymczasem Komisja Europejska rozpoczęła sprawdzanie legalności takiej pomocy dla polskich stoczni.
Postępowanie wyjaśniające trwa od środy.
Urzędnicy unijni chcą się dowiedzieć wszystkiego o pomocy państwa dla stoczni w Gdyni, Gdańsku i Szczecinie. Polska dostała miesiąc na przesłanie niezbędnych dokumentów.
Postępowanie ma wyjaśnić, czy
pomoc państwa jest zgodna z regułami unijnego rynku. Wysokość szacowanego wsparcia dla trzech stoczni, zatrudniających łącznie 12 tys. osób, wyniosła 593 mln euro.
- Część pomocy udzielono stoczniom
przed akcesją i tej pomocy nie badamy - powiedział Jonathan Todd, rzecznik komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes. - Gra polega na tym, że KE chciała, by pieniądze przeznaczone w drodze restrukturyzacji
szły na rozwój stoczni, a nie tylko na spłacenie długów.
Andrzej Stachura jest spokojny: - Pomoc mieliśmy przyznaną jeszcze przed akcesją do Unii, więc według mnie program pomocowy w ogóle nie powinien
być badany.
Stachura dodaje, że decyzje o większości gwarancji rządowych na budowane statki również zapadły przed datą akcesji, głównie w 2003 roku. - W ramach tych gwarancji wiele jednostek już
wybudowaliśmy. Aktualnie kończymy czwarty papierowiec, w przygotowaniu jest piąty chemikaliowiec, zwodujemy też jedenasty kontenerowiec - wylicza.
Prezes SSN przypomina, że jego firma otrzymała od
państwa pieniądze tylko na zakup majątku. Nie dostała natomiast kapitału obrotowego. - Niestety, po wpadce naszych poprzedników, która zakończyła się upadłością Stoczni Szczecińskiej SA, żaden bank nie
chce nam pożyczyć pieniędzy nawet pod zastaw majątku. Dlatego konieczne były gwarancje i poręczenia. Zresztą więcej ich już nie dostaniemy. Teraz Korporacja Polskie Stocznie ma stworzyć model finansowania
produkcji statków - mówi Stachura.
Prezes Nowej nie rozumie, dlaczego Bruksela wzięła pod lupę również gwarancje KUKE, które mają charakter komercyjny i stocznia płaci za nie wysoki procent.
Tymczasem Komisja Europejska chce, aby Polska udokumentowała, że pomoc państwa rzeczywiście nastąpiła przed 1 maja 2004 r. Inaczej może ją zakwestionować.
Główne formy pomocy, co do których KE ma
wątpliwości, to umorzenie długów, gwarancje i dokapitalizowanie stoczni - poinformowała PAP. Ponadto dla Brukseli nie jest jasne, czy "proces restrukturyzacji doprowadzi do długookresowej rentowności
stoczni, czy pomoc jest ograniczona do niezbędnego minimum, czy wkład własny beneficjentów jest znaczący i czy zostały przyjęte odpowiednie środki wyrównawcze (kompensujące naruszenie konkurencji)".
Komisja nie musi żądać zwrotu bądź wstrzymania pomocy, ale jej modyfikacji, tak aby ostateczna pomoc mogła być uznana za zgodną ze wspólnym rynkiem.