Polscy marynarze uratowali czterech Nigeryjczyków, których wyrzucono za burtę z tureckiego statku.
Rozbitkowie mieli wielkie szczęście, że tamtędy przepływała akurat "Orla".
- Do zdarzenia doszło 21 maja, gdy "Orla"znajdowała się 60 mil od wybrzeży Urugwaju - mówi Krzysztof Gogol, doradca
dyrektora PŻM ds. mediów. - Załoga zauważyła unoszącą się na wzburzonych falach tratwę z czterema osobami. Ogłoszono alarm "człowiek za burtą" i powiadomiono urugwajską straż wybrzeża.
Sztormowa
pogoda nie sprzyjała akcji, zwłaszcza że wiatr osiągał 70 km na godzinę. Z tego powodu na pokład udało się podjąć tylko jednego z rozbitków. Do przybycia helikoptera masowiec cały czas asystował przy
pozostałych trzech, którzy pozostawali na tratwie. Po zakończeniu akcji jednostka popłynęła do portu Punta del Este Road, gdzie przekazała uratowanego człowieka na ląd.
- Podobnie jak trzej pozostali
rozbitek okazał się obywatelem Nigerii. Wszyscy czterej dostali się na turecki statek "Halil 1" kilka tygodni wcześniej podczas jego postoju w Lagos. Pasażerowie na gapę - tzw. blindy - liczyli, że
dostaną się do Europy. Jednak statek zmienił kurs w kierunku Ameryki Południowej - tłumaczy Gogol.
Uratowani opowiedzieli o gehennie, którą przeszli. Gdy załoga odkryła ich na pokładzie, zostali pobici
i zmuszano ich do wyskoczenia za burtę. Ostatecznie kapitan jednostki zamknął Nigeryjczyków w kabinie. Gdy statek zawinął do Buenos Aires, nie wypuszczono ich na ląd, gdyż dla armatora wiązałoby się to z
obowiązkiem powiadomienia lokalnych władz. To z kolei wymagałoby środków na zapewnienie Nigeryjczykom opieki medycznej oraz niosłoby koszty ich repatriacji do Nigerii, itp.
- Po wyjściu z Buenos Aires,
gdy "Halil 1" znajdował się ok. 140 kilometrów od południowoamerykańskich wybrzeży, zapadła decyzja o pozbyciu się blind. Z przypadkowych elementów sklecono dla nich tratwę. Zaopatrzono ją jedynie w
niewielką ilość wody i pożywienia. Gdy tratwa była już na wodzie, zmuszono Nigeryjczyków do skoczenia za burtę -opowiada doradca dyrektora PŻM.
Na tratwie gapowicze dryfowali 34 dni. Gdyby nie
peżetemowska "Orla", prawdopodobnie zginęliby z głodu i wyziębienia. W tamtym rejonie kończy się właśnie jesień.