Zgodnie z zapowiedzią polskie kutry łowią na całym Bałtyku. Także w tej części, w której obowiązuje 4,5-miesięczny zakaz
połowu. Na polskim Wybrzeżu rozpoczęła się rybacka akcja społecznego nieposłuszeństwa i stan wyczekiwania na to, co zrobi administracja państwowa. Do starcia rybaków z administracją może dojść w piątek,
kiedy kutry będą wracały z łowisk.
Przypomnijmy rybacy protestują przeciw wydłużeniu na wschodnim Bałtyku okresu ochronnego na połów dorszy do 4,5 miesiąca. Sztab Kryzysowy Polskiego Sektora
Rybołówstwa wezwał rybaków do nierespektowania grudniowego postanowienia Unii Europejskiej.
Armatorzy uważają, że obowiązują ich wrześniowe ustalenia Międzynarodowej Komisji Morza Bałtyckiego. To
gremium wyznaczyło dwumiesięczny zakaz połowu dorszy na Bałtyku.
Rząd dwa dni przed obowiązywaniem nowego okresu ochronnego zaproponował rybakom rekompensaty. Według wiceministra Jerzego Pilarczyka,
armator kutra o długości do 10 metrów miałby otrzymać 8,5 tys. zł, do 15 m 10,6 tys. zł, powyżej 20 m 19,6 tys. zł.
To około 620 zł na osobę miesięcznie komentuje propozycję Bogdan Waniewski, prezes
Stowarzyszenia Armatorów Rybackich. Nie da się za te pieniądze utrzymać siebie, kutra, zapłacić podatków, ZUS-u i opłat portowych.
Według rybaków, na dorsza wyruszyło wczoraj około 30 łodzi.
Zapowiadane są kolejne wypłynięcia z portów od Kołobrzegu do Helu. Na połowy szykują się też kutry ze "Szkunera" we Władysławowie, które zostały specjalnie przezbrojone, by łowić dorsze.
Jednostki
będą wracały po dwóch dniach, czyli nie wcześniej niż w piątek wyjaśnia Ryszard Klimczak ze Sztabu Kryzysowego. Do portu mają wpływać grupami, żeby nie stać się pojedynczym celem dla inspektorów
rybackich. Ponadto rybacy nie będą wypełniać dziennika połowowego ani poddawać się kontroli inspektorów. W Kołobrzegu już odbieramy sygnały, że urzędujący tutaj inspektor biega po nabrzeżu i zapowiada
ścisłe kontrole i restrykcje.
Sztab Kryzysowy zapowiada od początku akcji, że wystarczy próba pociągnięcia do odpowiedzialności choćby jednego rybaka, żeby zablokowane zostały największe polskie porty
i najważniejsze drogi krajowe. Z rybakami solidaryzują się przetwórcy, dla których wydłużony okres ochronny dorszy oznacza straty i konieczność redukcji zatrudnienia.
W usteckim porcie rybacy
oflagowali jednostki i protestowali na redzie. Rybacy łowiący teraz dorsze na Bałtyku narażają się na kary finansowe i odebranie licencji połowowej. Ministerstwo zapowiada wyciąganie wobec łamiących zakaz
armatorów surowych konsekwencji. Unia Europejska zażądała od polskiego rządu wyjaśnienia zaistniałej sytuacji w sektorze rybołówstwa. W piątek w Słupsku zbiera się Sztab Kryzysowy Polskiego Sektora
Rybołówstwa.