Wyobraźmy sobie, że do portu w Świnoujściu wpływa statek. Na redzie zabiera robotników portowych z innego frachtowca,
który właśnie z tego portu wychodzi. Nowa jednostka cumuje z nimi przy nabrzeżu. Robotnicy ci rozładowują statek i wraz z nim ponownie opuszczają port. Tacy pracownicy mogliby mieć paszporty
indonezyjskie, białoruskie lub filipińskie. Oznaczałoby to import taniej siły roboczej, która zastąpiłaby polską, i to we własnym kraju...
Ten scenariusz nakreślił podczas ostatniego spotkania w
szczecińskim porcie poseł do Parlamentu Europejskiego Bogusław Liberadzki. Takie mogłyby być skrajne skutki dyrektywy portowej, którą ma zamiar wprowadzić Komisja Europejska. Jak informowaliśmy, nie tylko
w szczecińskich spółkach portowych sprzeciwiają się temu projektowi.
Unijne prawo pozwalałoby na dostęp do usług portowych wszystkim chętnym, którzy przeszliby tzw. autoryzację. Polskie spółki
przeładunkowe, holownicze czy pilotowe obawiają się, że mogłyby zostać wyparte przez duże firmy posiadające kapitał i nowocześniejszy sprzęt.
W portach europejskich dokerzy obawiają się także, że
armatorzy sami zechcą wyładowywać i załadowywać swoje statki, zatrudniając przy tym własnych marynarzy albo też tańszą siłę najemną. Za pomysłem na dyrektywę stoją właśnie armatorzy liniowi, którzy chcą
obniżyć sobie koszty w portach.
Podczas spotkania z portowcami europoseł Liberadzki chciał się upewnić w opinii, że przyszła unijna ustawa będzie zła. Stwierdził: Znikąd nie padło ani jedno pozytywne
zdanie na temat tego projektu. Także organizacje interesantów europejskich portów miały podobną opinię. Twierdzi się wręcz, że spowoduje to potężną destabilizację portów.
Paweł Sikorski, wiceprezes
Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście wyjaśniał, na czym według pomysłodawców ma polegać sens wprowadzenia dyrektywy. Zakłada się, że powinna ona zmniejszyć przeciążenie dróg lądowych i
zanieczyszczenie środowiska poprzez przerzucenie ładunków na tzw. autostrady morskie. Branża portowa jest ostatnią w UE, która nie ma przejrzystych rozwiązań regulujących dostęp do usług portowych, które
pozwoliłyby w pełni stosować jedną z podstawowych zasad UE o wolnej konkurencji poinformował.
Dyrektywa ma gwarantować przejrzystość działalności portowej w konkurencji pomiędzy spółkami usługowymi
wewnątrz portu, jak i w konkurencji między portami. Uwolniono by rynek usług w pilotażu, holowaniu i cumowaniu, przeładunkach, obsłudze pasażerów. Miałoby się to stać dzięki umożliwieniu samoobsługi
statków w porcie i ogłaszaniu konkursów na usługi dostęp do rynku miałaby uzyskać większa liczba firm. Tu potrzebna byłaby autoryzacja, czyli forma konkursu, którą przeprowadzałoby powołane do tego ciało.
To jednak nowa forma koncesjonowania usług zauważa jeden z portowców, który zarzuca projektowi dyrektywy wiele niejasności i nieprecyzyjnych zapisów.
Cezary Sylwestrzak, prezes szczecińskiej Krajowej
Izby Gospodarki Morskiej, występował na spotkaniu z europosłem jako przedstawiciel firm z zewnątrz, które chciałyby równoprawnie pracować na portowych nabrzeżach. Obecnie keje są w dużej mierze
zarezerwowane dla starych spółek z ZMPSiŚ.
Jako podmiot z zewnątrz powinienem być za tą dyrektywą, gdyż jej założenia pozwalają wpuścić do portu inne firmy wyznał. Dyrektywa umożliwiłaby sprowadzenie
na nabrzeża bardzo dużego kapitału, co w konsekwencji byłoby bardzo dobre dla spółek, które już działają.
Podczas dyskusji dziennikarze zadali pytanie, czy oszacowano skutki wprowadzenia dyrektywy w
krajowych portach. Czy i jak zmieniłby się krajobraz gospodarczy i czy wiele dotychczasowych spółek nawet "zniknęłoby" z portu jak alarmują niektórzy pesymiści.
Analiz dotyczących tego, co by się
stało po wprowadzeniu dyrektywy, nie było, a przynajmniej do nas nie dotarły powiedział Dariusz Rutkowski, prezes portu.
Jego zdaniem, na takie pytanie musiałoby odpowiedzieć niezależne grono
ekspertów. Prezes poinformował jednak, że taką analizę przygotowuje ESPO europejska organizacja zrzeszająca porty morskie.
Z ostatnich informacji wynika, że ESPO podtrzymało swą krytyczną opinię o
obecnym projekcie dyrektywy. Do 20 maja organizacja ta będzie się starała przedstawić Komisji Europejskiej wnioski ze swoimi poprawkami do projektu dyrektywy. Jeśli zostaną zaakceptowane, to ESPO poprze
nowe prawo i jest szansa, że pierwsze czytanie unijnej ustawy odbyłoby się do końca tego roku poinformował nas prezes Rutkowski prosto z Malty, gdzie w czwartek odbyło się spotkanie przedstawicieli
europejskich portów.