Statek handlowy może być takim samym sposobem na podróż lub urlop jak samolot czy luksusowy hotel na Majorce. Nic
więc dziwnego, że rośnie liczba osób korzystających z frachtowców.
"Euroafrica" Linie Żeglugowe (ESL) ze Szczecina proponuje np. podróże do Finlandii lub na Wyspy Brytyjskie. - W kierunku Finlandii
nasi pasażerowie odbywają na ogół rejsy w celach służbowych. Często też płyną tam do pracy czy na uczelnie - mówi Grażyna Kokorniak, specjalista ds. eksploatacji "Euroafriki".
Na linii fińskiej
pływają obecnie dwie jednostki - "Amber" i "Inowrocław". Każda posiada 12 miejsc pasażerskich. Za przewóz w jedną stronę dorosły podróżny musi zapłacić 135 euro. Zniżki są dla dzieci do lat 12,
uczniów, studentów i emerytów. Z kolei w tzw. rejsie okrężnym z Gdyni do Helsinek, a następnie do Kotki i znów do Gdyni (ok. 5 dni) trzeba już wydać ok. 260 euro.
Egzotyczne atrakcje czekają tych,
którzy lubią Czarny Ląd. Za ok. 1250 USD podróż tam i z powrotem może trwać od 60 do nawet 100 dni. Ponieważ porty afrykańskie są na ogół słabo wyposażone w sprzęt przeładunkowy, frachtowce mogą w każdym
z nich stać od jednego do nawet kilkunastu dni.
- Niektórzy nasi pasażerowie płyną do konkretnego portu, jednak większość traktuje podróż turystycznie - mówi Kokorniak.
Pasażerowie najczęściej
wsiadają w Szczecinie. Udając się w kierunku Afryki Zachodniej, muszą mieć stosowne dokumenty. Podróżny musi pokryć ubezpieczenie od kosztów leczenia za granicą, zaszczepić się na żółtą febrę, zapłacić za
wizę.
- Najładniejsze kabiny mamy na drobnicowcach "Aleksander" i "Szczecin", łącznie po 12 miejsc. Są w nich oczywiście łazienki i klimatyzacja. Na statkach są również pokłady pasażerskie,
salka gimnastyczna, basenik - chwali się pracownica ESL.
Miejsca pasażerskie oferuje również Polska Żegluga Morska. Jeden dzień podróży z wyżywieniem kosztuje (u armatora w Szczecinie) 50 dolarów. Dwa
razy tyle - u londyńskiego pośrednika (Cruise Ltd).
- W rejsy w większości wybiera ją się Amerykanie, którzy podróżują na trasie Holandia - Wielkie Jeziora Amerykańskie - mówi Krzysztof Gogol, doradca
dyrektora PŻM ds. mediów.
Polacy są raczej odcięci od tej możliwości podróżowania, gdyż masowce PŻM rzadko zawijają do krajowych portów, a pasażerom nie chce się dojeżdżać np. do Holandii. Z polskich
portów statki odpływają tylko do Maroka.