"PROKURATURA i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego badają, czy były zarząd Stoczni Gdynia, na czele którego stał
Janusz Szlanta, nie zawierał niekorzystnych dla zakładu kontraktów. W śledztwie pojawia się nazwisko kontrowersyjnego biznesmena z Izraela Ramiego Ungara" donosi "Dziennik Bałtycki".
Na razie
jest to śledztwo w sprawie. Jednak gazeta powołuje się na "Newsweeka", który napisał, że w sprawę zamieszany może być także prezes Agencji Rozwoju Przemysłu, Arkadiusz Krężel.
Przypomnijmy, że
nadzoruje i koordynuje on restrukturyzację gdyńskiej stoczni. ARP, którą kieruje, jest także właścicielką Stoczni Szczecińskiej Nowej. Tymczasem według prasy, Krężel miał wspierać Ungara, co niemal nie
spowodowało upadłości tej firmy. "Sam Ungar miał otrzymywać od stoczni wyjątkowo wysokie prowizje" czytamy w gazecie.
Według nieoficjalnych informacji pisma, "w jednej z umów Ungar miał
zagwarantowaną prowizję rzędu 10 proc. wartości kontraktu, podczas gdy zwyczajowo wpisywano prowizje rzędu 1-1,5 proc. wartości umowy".
Krężel zaprzecza tym doniesieniom, twierdząc, że zawsze działał
na korzyść stoczni. "Faktem jednak są jego dobre kontakty z izraelskim biznesmenem. W lutym ubiegłego roku Izraelczyk współfinansował mu przeloty swoim prywatnym odrzutowcem z Warszawy do Trójmiasta"
pisze dziennik.