W środę w Warszawie po raz kolejny dojść ma do spotkania przedstawicieli Ministerstwa Rolnictwa, postów i rybaków - to
efekt piątkowych rozmów w Juracie. Rybacy sprzeciwiają się obniżeniu limitów połowowych, złemu - ich zdaniem - podziałowi limitu na poszczególne jednostki i wydłużenia okresu ochronnego na dorsza z 2 do
4,5 miesiąca.
Około 200 rybaków z polskiego Wybrzeża wzięło udział w spotkaniu z wiceministrem rolnictwa Jerzym Pilarczykiem i posłami z Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Zebrani w Juracie rybacy
przekonywali, że obecne przepisy wręcz uniemożliwią im egzystencję - nie będą w stanie utrzymać swoich rodzin, kutrów, zapłacić załogom.
W ich opinii, złomowanie kutrów nie jest dla dużej części z nich
dobrym rozwiązaniem. „Dostaniemy pieniądze, ale co z tego, będzie z nami jak z górnikami, którzy dostali odprawy, pokupowali samochody, resztę pieniędzy potracili i nie mają za co się utrzymać.
Ponadto co my mamy tutaj na półwyspie robić, tu nie ma innej pracy, mamy do Gdańska do pracy jeździć?" -mówił rybak z Półwyspu Helskiego.
Minister Pilarczyk wyjaśnił, że choć ogólnie limity połowowe
na dorsze zostały zmniejszone, to jednak jednostki, które utrzymują się wyłącznie z połowu tych ryb, mogą ich wyłowić więcej, w ubiegłym roku było to nieco ponad 27 ton, teraz jest to 39 ton. Ograniczenia
dotyczą rybaków, którzy oprócz dorszy czy łososi łowią na przykład śledie czy szproty.
Rybacy nie zgadzają się też z opiniami, że w Bałtyku zmniejsza się liczba ryb. Ich zdaniem, również 4,5-miesięczny
okres ochronny na dorsza jest nie do zaakceptowania.