Z żywnością na polskim rynku, zarówno tą importowaną, jak i eksportowaną, dzieją się dziwne rzeczy. Przed wejściem do Unii wiadomo było, że
sytuacja zmieni się znacznie. Rzecz w tym, że nawet najwięksi analitycy nie zdołali przewidzieć skali zjawiska. Najwięcej zmieniło się w handlu bananami. Zmieniły się również zasady importu owoców
cytrusowych oraz ryżu.
Na świecie produkuje się rocznie ponad 470 mln ton owoców, głównie w Chinach, Indiach, Ekwadorze, Brazylii i Kostaryce.
W Europie prym wiodą: Hiszpania, Włochy i
Francja. W latach 90. statystyczny Polak spożywał 14,4 kg owoców importowanych, natomiast w roku 2000 już 25,2 kg. Import stanowi obecnie prawie połowę naszego rynku, przy czym najbardziej popularne
są...
...banany
których w 2000 r. sprowadzono blisko 300 tys. ton. Do momentu wejścia do Unii ich cena wahała się w granicach ok. 2 zł za kilogram, a już w maju, w większości sklepów, wzrosła do
ponad 4 zł. Powodem tak gwałtownego wzrostu ceny było wprowadzenie licencji importowej, która jest wymagana we wszystkich 25 państwach Unii. Od 1 maja 2004 r. importerów bananów obowiązuje pozwolenie na
przywóz tych owoców, wydawane przez Agencję Rynku Rolnego. Unia podzieliła dodatkowy kontyngent na importerów tradycyjnych, którym przyznano 83% puli oraz nietradycyjnych, którzy otrzymali pozostałe 17%
całej puli. Importerem tradycyjnym jest firma, która w latach 2000-2002 zakupiła bezpośrednio u producenta w krajach trzecich co najmniej 250 ton bananów, a następnie przetransportowała i wprowadziła je
do obrotu na tereny nowych państw członkowskich, w tym Polski. Natomiast importer nietradycyjny to taki, który w latach 2002-2003 kupił na rynku wewnętrznym, czyli np. w portach europejskich, banany o
wartości nie mniejszej niż 1,2 mln euro.
Drugim powodem wzrostu cen bananów na rynku krajowym jest wprowadzenie wysokich, sięgających aż 160% ich wartości, stawek celnych, podczas gdy do 1 maja
owoce te były sprowadzane do Polski bez żadnych opłat. Obecnie stawki te sięgają od 75 do 300 euro za tonę. Te bariery celne spowodowane są polityką Brukseli, która chroni własnego producenta, np.
Hiszpanię, mimo że owoce produkowane w Europie są gorsze jakościowo, o smaku nie wspominając. Potwierdza tę opinię Adam Opatowicz, rzeczoznawca z firmy J.S.Hamilton Poland. Jego zdaniem, kultura produkcji
bananów w Ekwadorze, Kostaryce, czy Kolumbii, jest wręcz perfekcyjna, a owoce spełniają wszystkie wymogi postawione przez Komisję Europejską. Nie jest to jednak żadna pociecha dla importerów, którzy przez
"wojnę bananową" Unii z państwami zamorskimi, niezależnie od wprowadzenia stawek celnych, muszą jeszcze dokumentować swoją działalność licencją importową.
W portach Gdyni i Gdańska, obroty
wynikające z importu bananów uzależnione są od przyznania licencji importerom. Firmy, które współpracowały z portem gdańskim, nie uzyskały licencji, które odpowiadały poprzednim obrotom, co od razu widać
w wynikach spółki Cargofruit. - Kierunek importu, czyli Ekwador i Kostaryka pozostał ten sam, ale zanotowaliśmy duży spadek w ciągu ostatnich pięciu miesięcy w porównaniu do analogicznego okresu roku
ubiegłego - mówi Laszlo Irsa, prezes. - Na razie jest jeszcze za wcześnie, aby snuć prognozy na cały rok, ale bardzo mocno bierzemy pod uwagę możliwość dystrybucji nie tylko w kraju, ale i u naszych
wschodnich sąsiadów, gdzie nie obowiązuje system licencji.
Więcej szczęścia miały firmy współpracujące z portem gdyńskiego Dalmoru, gdzie po pięciu miesiącach zanotowano 36 516 ton bananów w
przeładunku, podczas gdy w 2003 r., w odpowiednim czasie, przeładowano 26 130 ton. - Obsługujemy import z Ekwadoru, który prawie w całości wywożony jest w głąb kraju - mówi Jan Kowalski, zastępca
dyrektora ds. eksploatacji portu. - Prognozy do końca roku nie są znane, ponieważ nasi klienci nie ujawniają planów, ani ilości przyznanych im w ramach kontyngentów, ale stale powiększamy i modernizujemy
powierzchnię składową dla ładunków spożywczych.
Zdaniem ekspertów, banany są wypierane z rynku przez owoce cytrusowe: mandarynki, pomarańcze i cytryny. Na cytryny, sprowadzane z Argentyny, sezon
dopiero się rozpoczyna, natomiast te kupowane z Hiszpanii, czy Włoch, są sprowadzane bez opłat celnych.
Ryż...
...stanowi główne pożywienie ponad połowy mieszkańców naszego globu i jest
uprawiany niemal na wszystkich kontynentach.
W Europie największymi jego producentami są Włochy i Hiszpania. W mniejszych ilościach uprawiany jest także w Portugalii, Grecji oraz we Francji.
Według danych uzyskanych w Rolimpeksie, import ryżu do Polski wynosił w ostatnich latach ok. 100 tys. ton rocznie, z czego prawie 90% sprowadzano drogą morską z kierunków azjatyckich, głównie z
Tajlandii, Wietnamu, Pakistanu oraz Indii. Na przywóz ryżu polscy importerzy uzyskiwali preferencyjne stawki celne. Sytuację tę diametralnie zmieniło wejście Polski do Unii Europejskiej. Od 1 maja br., w
handlu ryżem zniknęły istniejące dotychczas preferencje, a obowiązująca obecnie Wspólna Taryfa Celna Unii Europejskiej nakłada na ryż importowany z Wietnamu, Tajlandii, czy innych krajów Azji, bardzo
wysokie cła zaporowe, sięgające 160%, które powodują, że zakupy dokonywane poza Unią stają się niekonkurencyjne w stosunku do ryżu pochodzenia unijnego. Dla porównania: tona azjatyckiego ryżu kosztuje 300
USD, a europejskiego - 700 USD.
Można się spodziewać, że mimo tak znaczących różnic cenowych, obecnie do Polski będzie dostarczany głównie ryż z Unii. Czy spowoduje to wzrost cen detalicznych,
trudno na razie przewidzieć. Zapewne jest to tylko kwestia czasu.
Zboża
Eksport i import zbóż w Unii Europejskiej podlega licencjonowaniu, co umożliwia Komisji Europejskiej monitorowanie i
zarządzanie obrotami. W Polsce rozmiary handlu zagranicznego zbożami nie zmieniły się. Jeśli chodzi o śrutę, to w maju port gdyński przeładował jej 37 tys. ton. Towar ten, prawie w równych częściach,
sprowadzamy z Europy i Ameryki Południowej, głównie drogą morską, w ilościach 1,5 mln ton rocznie. Maciej Tomaszewski, dyrektor Izby Zbożowo-Paszowej, poinformował, że import, w stosunku do okresu
przedakcesyjnego, nie zmienił się, ponieważ jest to stałe zapotrzebowanie polskiego przemysłu paszowego. W krajach zamorskich stawki celne na śrutę nie wzrosły, natomiast przy imporcie z państw unijnych
towar ten nie podlega żadnej kontroli celnej. Od 1 maja br., Polska podniosła na śrutę stawkę VAT z 7% do 22%, co wprowadziło wiele zamieszania na rynku. Maciej Tomaszewski uważa, że jest to
niedopatrzenie, czy wręcz niewiedza urzędników. - Rozmawiałem w tej sprawie z ministrem finansów, który obiecał, że stawka będzie zmodyfikowana - powiedział dyrektor. - Dodatkowy kłopot polega na tym, że
przepis ten jest tak mało precyzyjny, że nawet urzędy skarbowe mają niejasny pogląd, która stawka tak naprawdę obowiązuje. Niestety, na razie minister finansów nie podjął żadnej decyzji i nie wiadomo
kiedy ją podejmie.
Izba Zbożowo-Paszowa szacuje, że tegoroczne zbiory wyniosą 27 mln ton, łącznie z kukurydzą. Eksport brany jest pod uwagę wyłącznie wtedy, gdy ceny w Polsce będą na tyle
atrakcyjne, że znajdą się nabywcy z Europy. W przeciwnym przypadku, należy liczyć się z importem. - Tu rządzi rynek - podkreślił dyrektor M. Tomaszewski.
Pocieszeniem dla importerów ryżu będzie
zapewne informacja, że we wrześniu tego roku Bruksela zamierza zmienić swoją politykę importową. Dla konsumentów może to oznaczać utrzymanie cen detalicznych na obecnym poziomie. To samo dotyczy importu
bananów, ponieważ, zdaniem WTO, zaporowe cła są dyskryminacją. W 2006 r. ma być jedna taryfa celna na cały import tych owoców.