Rozmowa z Krzysztofem Rychlickim, prezesem zarządu gdyńskiego Przedsiębiorstwa Połowów, Przetwórstwa i Handlu Dalmor SA
- 25
czerwca minął termin składania ofert na kupno od 10% do 80% akcji Dalmoru, w ramach drugiego etapu jego prywatyzacji. Zostały do niego dopuszczone: spółka Wilbo oraz konsorcjum spółki pracownicznej
Inwest-Dal i firmy deweloperskiej Inwest-Komfort. Teraz właściciel, Ministerstwo Skarbu Państwa, zdecyduje, która oferta jest lepsza i kto otrzyma wyłączność na dalsze prowadzenie negocjacji. W jakiej
kondycji znajduje się Dalmor? Jakie ma szanse, by w nowym kształcie kontynuować działalność połowową i rozszerzać działalność lądową?
- Jestem przekonany, że minister skarbu państwa zobowiąże, w
pewnym zakresie, nowego właściciela do kontynuowania działalności połowowej. Uważam, że są ku temu przesłanki, mimo iż polityka państwa nie przewiduje dalszego istnienia rybołówstwa dalekomorskiego. Od
lat współpracujemy z Nową Zelandią i jeśli tylko nie zdarzy się coś nieprzewidzianego, współpraca ta powinna być, kontynuowana przynajmniej przez kolejnych pięć lat. Są ku temu i możliwości techniczne (a
mówię tu o wieku statków), jest też i zainteresowanie naszego partnera.
- Nadal dysponujecie czterema statkami, z których trzy poławiają na wodach Nowej Zelandii?
- Tak, eksploatujemy cztery
własne trawlery przetwórnie. Trzy z nich, w ramach umowy czarterowej, pracują na rzecz nowozelandzkiej spółki, której też jesteśmy udziałowcem, a jeden, Acamar, pod koniec lipca zakończy połowy kryla, w
ramach umowy z japońską firmą Hiromatsu.
Jest to kolejny udany sezon połowów kryla. Wyniki były bardzo korzystne, co nas cieszy, a nasz japoński partner chce nie tylko utrzymać tę współpracę, ale
zaproponował też jej rozwój, poprzez produkcję innych asortymentów z mięsa krylowego. Rozpoczęła się już budowa specjalnej linii technologicznej do produkcji kryla gotowanego. Po zakończeniu sezonu
krylowego, statek przejdzie do strefy ekonomicznej Namibii, gdzie udało nam się uzyskać dla niego kwotę połowową 6 tys. ton ostroboków. To powinno zapewnić Acamarowi pracę do końca stycznia przyszłego
roku, czyli do kolejnego sezonu krylowego. Mamy nadzieję, że nie spotka nas taka przykra niespodzianka, jak w ubiegłym roku, kiedy to w ostatniej chwili, w sposób absolutnie nieprzewidywalny, rząd Angoli
cofnął nam pozwolenie na połowy na swoich wodach.
Problem, jak zawsze, sprowadza się do dostępu do kwot połowowych. Jeśli, na przykład, w Nowej Zelandii nie będą one nadal redukowane (przy czym te
redukcje aż tak bardzo nie dotykają naszej kooperacji) i jeśli, co istotne, wyniki połowów będą tam ekonomicznie zasadne, to będziemy chcieli kontynuować współpracę z tamtejszym partnerem.
- Czy to
rozwiązałoby problem zatrudnienia rybaków przez następnych pięć lat, umożliwiając im, w naturalny sposób, odejście na emeryturę?
- Oczywiście, tak. Pamiętajmy jednak, że ustawodawca zamierza
dokonać zmian w prawie emerytalnym, które mnie, jako praktyka w firmie połowowej, lekko przerażają. Jeśli zmaterializują się te plany, to od 2007 r. wiek emerytalny rybaka zostanie wydłużony z 55 do 65
lat. Szczerze mówiąc, ani ja, ani koledzy ze związków zawodowych, ani sami zainteresowani, nie jesteśmy w stanie wyobrazić sobie 65-letniego rybaka, który w warunkach, jakie panują np. na antarktycznych
łowiskach, pracuje po 8-10 godzin, a jeśli jest potrzeba, nawet dłużej - i że dzieje się to bez uszczerbku dla jego zdrowia i wydajności.
- Czyli widziałby pan konieczność dostosowania przepisów
emerytalnych do specyfiki pracy rybaków dalekomorskich?
- Opowiadam się za tym, by w 2006 r. nie nowelizować obecnych przepisów i pozostawić możliwość przechodzenia rybaków na emeryturę w wieku 55
lat, po przepracowaniu przynajmniej 10 lat na morzu. W tym roku mieliśmy bardzo ciekawe doświadczenie: przed wyjazdem w morze kolejnej grupy naszych pracowników, postanowiliśmy przeznaczyć więcej
pieniędzy na badania lekarskie, wykraczające poza wymagania obowiązujące przy wystawianiu świadectw zdrowia. Poza standardowym zakresem badań, zamówiliśmy więc szereg dodatkowych, szczegółowych badań
kardiologicznych i dotyczących schorzeń wewnętrznych, będących często konsekwencją trudnych warunków pracy na morzu. Okazało się, że około 20 pracowników (a to jest spora grupa) nie uzyskało świadectw,
ponieważ całkowicie lub czasowo nie kwalifikowali się do tego, by je otrzymać. Co by było, gdyby tymi badaniami objąć ludzi, którzy będą w wieku powyżej 60 lat? Nie chcę i nie potrafię sobie tego
wyobrazić.
- Czy, gdyby przepisy emerytalne zostały zmienione, mogłoby to grozić zwolnieniami grupowymi w Dalmorze?
- W ogóle nie przewidujemy zwolnień grupowych, choć trudno mówić, co
będzie za trzy lata. Plan, który opracował zarząd firmy, ma doprowadzić do takiej sytuacji, że pracownicy, na skutek swoich własnych decyzji i stopniowej redukcji miejsc pracy, będą odchodzić na
emeryturę, bądź korzystać z innych przysługujących im uprawnień. Jeśli ten wiek zostanie gwałtownie wydłużony (a nie potrafię w tej chwili powiedzieć, ile osób zostanie objętych tymi nowymi przepisami, a
ile zadeklaruje chęć odejścia), będą problemy. W tej chwili średnia wieku naszych pracowników wynosi ponad 50 lat, czyli pięć lat kontynuowania połowów gwarantowałoby, iż większość z nich odejdzie na
emeryturę bezkonfliktowo. Jeśli okres pracy ma być wydłużony do 65 lat, to nie wiem, czy będziemy w stanie zagwarantować sprawność techniczną statków, żeby utrzymać te miejsca pracy. Wymagać to będzie
ogromnych nakładów finansowych ? i wolałbym w tym momencie o tym nie myśleć.
- Jak liczna jest jeszcze grupa pracowników morskich?
- W dalszym ciągu jest to ok. 600 osób. Co roku ok.
70-80 osób, w naturalny sposób, odchodzi z przedsiębiorstwa na emeryturę, lub z innych powodów. Staramy się równocześnie ? co chciałbym tu mocno podkreślić ? tworzyć miejsca pracy na lądzie
dla tych pracowników, którzy z przyczyn zdrowotnych nie mogą otrzymać świadectw zdrowia, albo zabraknie dla nich miejsc pracy na statkach. Dlatego właśnie kładziemy ogromny nacisk na rozwój działalności
lądowej, która ? o czym już można powiedzieć ? po wielu latach dominacji działalności połowowej, przynosi obecnie Dalmorowi więcej niż połowę przychodów.
- Jaka to jest działalność:
portowo-składowa, chłodnicza?
- W znacznej mierze są to takie usługi, jak: przeładunki, składowanie, konfekcjonowanie towarów. Nasza specjalizacja dotyczy artykułów spożywczych, zwłaszcza cytrusów
i bananów, a także artykułów głęboko mrożonych.
- Czy teraz dojdzie nowa działalność: zarządzanie nieruchomościami i inwestowanie w nie?
- Zarządzanie nieruchomościami nie jest nową
działalnością, ponieważ Dalmor od lat posiada taki majątek, którym trzeba odpowiednio zarządzać. Naszymi partnerami jest ponad 100 podmiotów korzystających z naszych nieruchomości: gruntów, biur czy
magazynów. Poprzez spółkę World Trade Center Gdynia, której jesteśmy większościowym właścicielem, uczestniczymy także w różnych programach inwestycyjnych. Pod tym względem nie mamy zbyt dużego
doświadczenia i staramy się oddawać inicjatywę tym, którzy się na tej działalności znają i osiągają z niej zyski. Staramy się skoncentrować na usługach, które świadczymy w oparciu o naszą infrastrukturę,
i dalej je rozwijać. Są tu ogromne perspektywy. Zainwestowaliśmy już prawie 3 mln zł w modernizację bazy magazynowej oraz rozpisaliśmy konkurs na projekt i budowę nowego magazynu do składowania towarów
klimatyzowanych. Mam nadzieję, że do końca roku uda nam się go wybudować, co zwiększy nasz potencjał przeładunkowy i składowy mniej więcej o 20%, a tym samym ? powstaną nowe miejsca pracy.
-
Dalmor dysponuje, w samym centrum miasta, znakomitymi terenami, na których do tej pory stoi Centrum Rozrywki "Gemini". Czy macie następne plany co do ich dalszego zagospodarowania?
- Mamy
projekt budynku apartamentowego, którego głównym inwestorem będzie firma Invest-Komfort. Choć są pewne opóźnienia, mam nadzieję, że w ciągu najbliższych tygodni Urząd Miasta wyda stosowne decyzje,
polegające na zmianie planu miejscowego zagospodarowania, bo to warunkuje rozpoczęcie procesu inwestycyjnego. Jego zakończenie przewidujemy w 2006 r. Ciekawostką jest to, że w efekcie ma powstać obiekt
apartamentowo-usługowy, którego najwyższa kondygnacja będzie na poziomie 31 piętra, co jest rekordem, nie tylko jeśli chodzi o Gdynię, ale i Trójmiasto.
- Co jeszcze przewidujecie na tym terenie?
- W związku z procesem prywatyzacji i decyzją ministra skarbu państwa, musieliśmy wstrzymać negocjacje dotyczące pozostałych projektów. Były one objęte otwartym konkursem na koncepcję zabudowy
architektoniczno-urbanistycznej na naszym terenie i nie jest tajemnicą, że dotyczą projektu hotelowo-kongresowego i centrum rekreacji. Prace nad nimi są zamrożone do czasu rozstrzygnięcia spraw
prywatyzacyjnych.
- Dziękujemy za rozmowę.