W Świnoujściu porwano statek. Nocą 22 grudnia ub.r., o godz. 3.29, z nabrzeża Morskiej Stoczni Remontowej, został
porwany remontowany tam kuter rybacki, Antonio Martruida (ex Wicky), należący do Carpe Diem BVBA w Belgii. Na jego pokładzie znajdowały się narzędzia, urządzenia, elementy rusztowań i materiały
stoczniowe, które MSR wyceniła na ok. 200 tys. zł. Był tam wtedy również właściciel jednostki - Holender, Jan de Boer. Jak poinformował prezes stoczni, Marek Różalski, statek był w trakcie malowania
nadbudówki.
Kilka minut po porwaniu, służby ochrony stoczni i dyspozytor MSR zawiadomili o zdarzeniu Kapitanat Portu w Świnoujściu, straż graniczną i policję. O godz. 3.53 do burty uciekających
jednostek dobiła straż graniczna i oba statki zostały zacumowane kilkaset metrów dalej, w Basenie Atlantyckim, przy nabrzeżu Wolnego Obszaru Celnego, dzierżawionym przez firmę Navikon. Naoczni świadkowie
twierdzą, że załoga porwanego kutra, po dobiciu do nabrzeży WOC, część elementów rusztowań stoczniowych wyrzuciła do wody. Na skutek działań policyjnych część majątku stoczniowego została oddana.
Porwania dokonał kuter Ospry-2BD-47, dowodzony przez Willema de Boera, brata właściciela porwanego kutra - który po podpłynięciu, z wygaszonymi światłami, do remontowanej jednostki, błyskawicznie zczepił
statki burtami i odpłynął. Na nabrzeżu stoczniowym pozostała część oprzyrządowania kutra, m.in. zdemontowane na czas remontu bomy.
35 m porwany kuter był niezdolny do żeglugi morskiej. Miał
usunięty stały balast, nowy silnik główny nie był połączony na stałe z fundamentem, gródź między maszynownią i ładownią była wypalona, a pokład zaślepiony prowizorycznie cienką nakładką. O niezdolności
statku do żeglugi stocznia zawiadomiła faksem 23 grudnia Kapitanat Portu w Świnoujściu. Zgodne z opinią projektanta przebudowy - jednostka nie powinna być przestawiana w inne miejsce, a tym bardziej
holowana po morzu, bowiem zagrażało to niekontrolowanym przesunięciem silnika i przekładni, a tym samym - istniała groźba niebezpiecznych przechyłów jednostki, co mogło doprowadzić nawet do jej
zatopienia, (tego dnia w Świnoujściu wiał wiatr południowo-zachodni o sile 6° B, wzrastający do 8°, a służby meteorologiczne ostrzegały o silnym sztormie.)
22 grudnia, o godz. 8.29, a więc już
po uprowadzeniu kutra, stocznia otrzymała faks z jednej z kancelarii prawnych w Szczecinie, reprezentującej interesy Carpe Diem BVDA w Belgii, z podpisem Jana de Boera, że... "firma odstępuje od remontu
jednostki". Faks był datowany 21 grudnia 2004 r. Ta sama wiadomość dotarła kilka dni później do stoczni, listem poleconym, także wysłanym 22 grudnia ze Szczecina.
W Wigilię obie jednostki
opuściły nabrzeża portowe WOC w Świnoujściu. Zgodę na ich wyjście w morze wydał departament bezpieczeństwa Kapitanatu Portu w Świnoujściu. Na obszarze Zalewu Szczecińskiego obowiązywało tego dnia
ostrzeżenie o silnym sztormie. Wiał wiatr osiągający w porywach 9° B.
Zgodnie z zapisami ruchu statków, statek Ospry-2BD-47 pojawił się koło północy, z 21 na 22 grudnia, na redzie portu w
Świnoujściu, a 22 grudnia, o godz. 0.28; zgłosił zacumowanie przy Basenie Atlantyckim. 24 grudnia, o godz. 12.55, wyszedł w morze razem z porwanym kutrem u swojej burty.
Sprawę rozliczeń między
właścicielami remontowanego kutra a Morską Stocznią Remontową rozstrzygnie sąd gospodarczy. Koszty remontu zostały przez stoczniowców ocenione na ok. 250 tys. euro (ponad 1 mln zł). Obejmował on wymianę
silnika głównego, a ponieważ właściciel kutra dostarczył nowy silnik - o większych gabarytach, stocznia zmuszona była dokonać adaptacji systemów rurowych, położenia nowego okablowania i izolacji,
przestawić szafy sterownicze itp.